Pracują w branży IT, a w wolnych chwilach przeprowadzają cyberataki na rosyjskie firmy, banki i rządowe instytucje. Już ponad 311 tysięcy programistów dołączyło do grupy "IT Army of Ukraine". "Chcemy, żeby Rosja gospodarczo wróciła do epoki kamienia. I jesteśmy w naszych działaniach całkiem dobrzy", mówi jeden z "wirtualnych żołnierzy".
Już miesiąc trwa rosyjska inwazja na Ukrainę. Ogarniętą wojną ojczyznę opuściło kilka milionów Ukraińców – to głównie kobiety i dzieci, bo mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat zostali, by walczyć z okupantem. Część osób toczy tę wojnę niekonwencjonalnie, w cyberprzestrzeni.
Jak podaje amerykańska telewizja CNBC, ponad 311 tysięcy osób dołączyło do powstałej na platformie Telegram grupy "IT Army of Ukraine". Większość rekrutów to Ukraińcy, ale nie brakuje też obywateli innych krajów. Dziennikarzom CNBC udało się dotrzeć do kilku programistów zaangażowanych w tę inicjatywę. Jak działają?
"Pomagam armii IT w przeprowadzaniu ataków DDoS"
Dave jest inżynierem. Ze względów bezpieczeństwa nie chce podawać swojego nazwiska. Jak mówi, jest jednym z trzydziestu Ukraińców, którzy pracują zdalnie dla amerykańskiej firmy konsultingowej. Po rosyjskim ataku pracodawca dał im wolną rękę. I tak Dave stał się jednym z "wirtualnych żołnierzy". Jak twierdzi, grupa specjalistów z branży IT pomogła już przeprowadzić wiele cyberataków na rosyjskie obiekty, takie jak rządowe strony internetowe, portale bankowe czy kantory wymiany walut.
– Pomagam armii IT w przeprowadzaniu ataków DDoS – mówi CNBC Dave. Tłumaczy, że to po prostu rozproszony atak hakerski, przeprowadzany równocześnie z wielu komputerów, którego efektem może być "odmowa usługi". Podczas takiego ataku rejestrowany jest nadmierny ruch na stronie internetowej, co uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. – Wynająłem kilka serwerów na Google Cloud Platform i napisałem dla siebie bota, który po prostu akceptuje linki do stron internetowych i atakuje je za każdym razem, gdy je wklejam. Zazwyczaj przeprowadzam ataki z trzech, pięciu serwerów, a każdy serwer zwykle generuje około 50 tysięcy żądań dostępu do strony na sekundę – opowiada programista.
Gdy tylko lista nowych "celów" pojawia się na kanale Telegram, Dave wkleja je do bota, co średnio zajmuje mu około godziny. Zapytany o to, jakie sukcesy dotychczas odniósł w tej cyberwojnie, odpowiada, że trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ ataki są przeprowadzane jednocześnie przez tysiące osób. – Wspólne działania są najskuteczniejsze – mówi.
"Mam nadzieję, że będę mógł służyć mojemu krajowi na cyfrowej linii frontu"
Oleksii jest kierownikiem zespołu do spraw jakości w firmie programistycznej w Zaporożu. Jak twierdzi, zarówno on, jak i jego koledzy robią wszystko, co w ich mocy, aby kontynuować pracę i utrzymać ukraińską gospodarkę. Ale to nie jest łatwe. – W pierwszych dniach wojny syreny przeciwlotnicze wyły niemal bez przerwy. W takich chwilach trudno myśleć o pracy. Myśli się tylko o rodzinie, dzieciach i o tym, jak zapewnić im bezpieczeństwo i schronienie – mówi Oleksii.
Jak relacjonuje, na co dzień zajmuje się nie tylko swoją pracą zawodową, ale bierze też udział w cyberwojnie. – Jako pracownik z branży IT mam nadzieję, że będę mógł służyć mojemu krajowi na cyfrowej linii frontu, ponieważ ta wojna toczy się również w cyfrowym świecie. Na co dzień pomagam dotrzeć do różnych europejskich i amerykańskich stron internetowych i przekonuję do wstrzymania współpracy z Rosją – wyjaśnia.
Atakują, publikują dane, piszą do Rosjan, co dzieje się w Ukrainie
Kolejny e-bojownik, który opowiedział o swojej pracy CNBC, to Anton, też programista. Mężczyzna twierdzi, że osobiście brał udział w ataku DDoS na Gazprom, czyli rosyjskiego giganta naftowego, oraz na rosyjski bank Sbierbank. Żadna z tych instytucji nie skomentowała CNBC tych doniesień. – Wiele osób bierze udział w atakach, więc zablokowanie danej usługi nie zajmuje dużo czasu – tłumaczy Anton.
Z kolei Nikita jest dyrektorem generalnym i współzałożycielem firmy, która zajmuje się cyberbezpieczeństwem. Jego firma pracuje dla klientów z całego świata. Co robią pracownicy Nikity? Przeprowadzają "testy penetracyjne", czyli kontrolowane ataki hakerskie na systemy teleinformatyczne. Teraz, podczas wojny, firma Nikity nadal funkcjonuje, ale on sam dodatkowo zaangażował się w IT Army od Ukraine. I tak za pośrednictwem komunikatorów internetowych próbuje przekazać obywatelom Rosji, co naprawdę dzieje się w Ukrainie.
Poza tym Nikita i jego zespół hakerski publikują również dane z rosyjskich kart kredytowych w Internecie. – Opublikowałem 110 tysięcy kart kredytowych w kanałach Telegramu. Chcemy, żeby (Rosja – przyp. red.) gospodarczo wróciła do epoki kamienia. I jesteśmy w tych naszych działaniach całkiem dobrzy – mówi CNBC Nikita i dodaje, że to nie jest tak, że nienawidzi wszystkich Rosjan. Twierdzi, że jest wdzięczny tym, którzy pomagają Ukrainie.
Jehor jest ekspertem do spraw technologii. Zdalnie pracuje dla międzynarodowej firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem. Część jego kolegów po fachu znajduje się teraz w Kijowie, część w Charkowie. – Firma, w której pracuje, nie narzuca nam żadnych terminów. Staram się zachować równowagę między pracą zawodową a przeprowadzeniem kolejnych cyberataków. Mam teraz na to wszystko więcej czasu, bo niestety nie ma ze mną mojej rodziny – tłumaczy.
Zobacz w TVN24 GO: Hakerzy coraz niebezpieczniejsi
Wojna na e-froncie trwa
Jak podaje CNBC, Ukraina jest jednym z największych centrów rozwoju oprogramowania w Europie Wschodniej, a jej programiści są znani na całym świecie.
Cyberwojna działa w obie strony. Według Check Point Research w ciągu pierwszych trzech dni po inwazji liczba ataków online na ukraińskie sektory wojskowe i rządowe wzrosła o 196 proc. Władze Rosji jednak konsekwentnie zaprzeczają, by w jakikolwiek sposób miały się angażować w cyberwojnę. 19 lutego ambasada Rosji w Waszyngtonie poinformowała na Twitterze, że "nigdy nie prowadziła i nie prowadzi żadnych `złośliwych` operacji w cyberprzestrzeni".
Wojna w Ukrainie trwa już miesiąc, znaczna część infrastruktury została zniszczona, ale według danych CPR Ukraina wciąż jest w stanie atakować online rosyjskie wojsko i instytucje państwowe.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program w TVN24:
Źródło: CNBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock