Zakończyła się ewakuacja turystów z okolicy Machu Picchu w peruwiańskich Andach. Z powodu lawin błotnych i powodzi na miejscu uwięzionych było tam kilka tysięcy podróżnych z całego świata.
Ewakuacja zakończyła się w piątek wieczorem czasu lokalnego (w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego).
Tylko w piątek z XV-wiecznego inkaskiego miasta-warowni, położonego na wysokości 2100-2500 metrów n.p.m., peruwiańskie i amerykańskie helikoptery ewakuowały 1277 osób. Dzień wcześniej uratowano 1414 turystów, w tym czterech Polaków. W trakcie całej akcji ratunkowej helikoptery przewiozły z Machu Picchu do Cuzco około 4 tys. osób.
Deszcze, lawiny, wezbrane rzeki
Turyści, przewodnicy, tragarze, oraz pracownicy hoteli i restauracji zostali uwięzieni w najsłynniejszym mieście Inków i jego okolicach, gdy spowodowane ulewnymi deszczami lawiny błotne oraz wezbrane wody rzeki Urubamba uszkodziły jedyną prowadzącą w te rejony wysokogórską linię kolejową i linię elektryczną.
Peruwiańskie władze szacują, że naprawa linii kolejowej zajmie co najmniej siedem tygodni. Pieszy szlak prowadzący do Machu Picchu także został ze względów bezpieczeństwa zamknięty. Obecnie można się tam dostać tylko drogą powietrzną.
Cierpienie dla gospodarki
Na tej sytuacji ucierpi z pewnością peruwiańska gospodarka. Machu Picchu jest najważniejszą w tym kraju atrakcją turystyczną.
- Sektor turystyczny mocno na tym ucierpi, podobnie jak okoliczni mieszkańcy, którzy przez dwa miesiące nie będą mieli pracy - powiedział Bartolome Campana, prezes Peruwiańskiej Izby Handlowej.
Źródło: PAP, tvn24.pl