Tureckie władze w sobotę zniosły godzinę policyjną w Cizre na południu kraju i zaczęły wpuszczać tam samochody. Godzina policyjna obowiązywała w mieście przez ponad tydzień z powodu starć między tureckim wojskiem a kurdyjskimi rebeliantami - podała AFP.
Dziesiątki pojazdów wjechały o godz. 7 lokalnego czasu (godz. 6 czasu polskiego) do 100-tysięcznego miasta, w którym wciąż stacjonuje wielu policjantów i żołnierzy.
Zniesiona godzina policyjna
Gubernator prowincji Sirnak w piątek zapowiedział, że godzina policyjna zostanie wkrótce zniesiona w związku z sukcesem operacji przeciwko bojownikom Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Początkowo miało do tego dojść w sobotni wieczór. Wcześniejsze zniesienie blokady i godziny policyjnej może oznaczać, że tureckie władze poważnie potraktowały krytykę płynącą od piątku z Europy.
Cizre leży w pobliżu granicy Turcji z Syrią i Irakiem. W ostatnim czasie zamieszkane głównie przez Kurdów miasto było punktem zapalnym we wznowionym konflikcie między tureckimi siłami bezpieczeństwa i rebeliantami PKK. 4 września w Cizre wprowadzono godzinę policyjną.
Jak relacjonuje AFP, dowodem walk, do których dochodziło między siłami bezpieczeństwa a rebeliantami, są pozostałości barykad na ulicach i podziurawione kulami samochody. W sobotę rano w mieście wciąż nie działał prąd, telefony i internet, a dostęp do wody był ograniczony.
Turecki dziennik "Hurriyet" poinformował z kolei w piątkową noc o zdymisjonowaniu przez MSW burmistrza miasta. Władze centralne stwierdziły, że to on, a nie armia jest odpowiedzialny za eskalację rozruchów w samym Cizre.
Na ulicach zginęli cywile
Jak poinformował w czwartek minister spraw wewnętrznych Selami Altinok, w walkach w Cizre zginęło 30 bojowników PKK i jeden cywil.
Z kolei prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) twierdzi, że siły bezpieczeństwa zabiły w Cizre 21 cywilów.
W czwartek posłowie HDP nie zostali wpuszczeni do tego miasta. Ugrupowanie skrytykowało blokadę Cizre, twierdząc, że dochodzi tam do poważnych braków żywności i wody oraz że nie ma możliwości opatrzenia rannych i pochówku osób zabitych przez siły bezpieczeństwa.
Pod koniec lipca tureckie lotnictwo rozpoczęło naloty na pozycje PKK w północnym Iraku. Ze swej strony PKK ogłosiła, że dalszy rozejm z władzami w Ankarze "nie ma sensu". W atakach PKK na siły bezpieczeństwa zginęło od końca lipca kilkudziesięciu policjantów i żołnierzy, a w bombardowaniach pozycji PKK - według władz - blisko 800 rebeliantów.
Autor: adso//rzw / Źródło: PAP, Hurriyet Daily News, tvn24.pl