Turcja jest gotowa zapłacić "każdą cenę" za rozbicie kurdyjskich rebeliantów mających swoje bazy w północnym Iraku - zapowiada administracja prezydenta Turcji. W oświadczeniu czytamy, że integralność terytorialna tego kraju zostanie uszanowana. Jednak niektóre źródła informują o możliwości rozpoczęcia akcji zbrojnej na terenie Iraku.
Oświadczenie opublikowano po spotkaniu prezydenta Abdullaha Gula, premiera Tayyipa Erdogana i szefa sztabu tureckich sił zbrojnych, które było reakcją na niedzielne starcia z rebeliantami kurdyjskimi w południowo-wschodniej Turcji. Zginęło w nich 17 żołnierzy tureckich i 32 Kurdów.
- Chociaż Turcja respektuje integralność terytorialną Iraku, nie będzie tolerować wspierania i podżegania do terroryzmu i nie zawaha się przed zapłaceniem każdej ceny, aby bronić swych praw i swych obywateli - głosi oświadczenie.
Według tureckich źródeł, przywódcy tureccy rozważają jednak możliwość akcji wojskowej przeciwko Kurdom na terytorium Iraku. Zdecydowanie sprzeciwiają się temu Stany Zjednoczone i Unii Europejskiej.
USA apeluje do Turków Sekretarz stanu USA Condoleeza Rice poprosiła premiera Turcji o wstrzymanie na kilka dni rozpoczęcia akcji militarnej przeciwko Kurdom. Erdogan powiedział, że spodziewa się podjęcia przez Stany Zjednoczone "niezwłocznych posunięć" przeciwko rebeliantom kurdyjskim. Biały Dom na razie tylko potępił ataki rebeliantów jako "nie do przyjęcia" i wezwał do ich natychmiastowego wstrzymania.
W niedzielę turecka artyleria ostrzeliwała pozycje Kurdów wzdłuż granicy między Turcją i Irakiem. Od roku 1984 separatyści z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) toczą z tureckimi siłami bezpieczeństwa walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów kraju. Konflikt pochłonął już około 30 tys. ofiar śmiertelnych.
Źródło: PAP