Nie byłoby właściwe, aby Turcja i USA dyskutowały o potencjalnej "strefie bezpieczeństwa" w Syrii, dopóki nie zostaną rozwiązane kwestie zaufania między sojusznikami z NATO - oświadczył szef MSZ Turcji Mevlut Cavusoglu. Jego słowa w czwartek przytacza turecka gazeta "Hurriyet".
Dzień wcześniej lokalne media cytowały Cavusoglu, który powiedział, że amerykański sekretarz stanu Rex Tillerson zaproponował 30-kilometrową strefę bezpieczeństwa wzdłuż granicy Turcji z Syrią.
- Doszło do utraty zaufania (w stosunkach - red.) ze Stanami Zjednoczonymi. Dopóki zaufanie nie zostanie przywrócone, nie jest właściwym omawianie tych kwestii - oświadczył Cavusoglu.
Cztery etapy ofensywy
Jak zauważa agencja Reutera, komentarz szefa tureckiej dyplomacji wydaje się zgodny z uwagami wyższego rangą urzędnika USA, który powiedział wcześniej w tym tygodniu, że Turcy nie byli gotowi na szczegółowe przedstawienie takiej propozycji.
Tymczasem, gdy w niedzielę 21 stycznia Ankara informowała, że turecka armia wkroczyła do kurdyjskiej enklawy Afrin na północy Syrii, premier Turcji Binali Yildirim zapowiedział, że operacja sił zbrojnych pod kryptonimem "Gałązka oliwna" przeciw kurdyjskim formacjom na północy Syrii odbędzie się w czterech etapach. Dodał wówczas, że "zostanie utworzona 30-kilometrowa strefa bezpieczeństwa".
Wicepremier Turcji Bekir Bozdag oświadczył z kolei w czwartek, że USA "powinny wstrzymać wspieranie terrorystów", jeśli chcą uniknąć ewentualnej konfrontacji z siłami tureckimi w Syrii. - Ci, którzy wspierają organizacje terrorystyczne, będą celem w tej bitwie - powiedział wicepremier telewizji AHaber.
Dla USA kurdyjska milicja Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) jest głównym sojusznikiem w walce zarówno z tzw. Państwem Islamskim (IS), jak i z wojskiem prezydenta Syrii Baszara al-Asada.
Dojdzie do sojuszniczego starcia?
Dziennik "The Wall Street Journal" w czwartkowym komentarzu redakcyjnym pt. "Testowanie polityki Trumpa w Syrii" zauważa, że Turcja, Rosja i Iran chcą wypchnąć z Syrii Stany Zjednoczone i ich sojuszników. "USA i ich sojusznicy pokonali IS w Syrii, ale administracji Donalda Trumpa grozi zaprzepaszczenie strategicznych zdobyczy". Gazeta przypomina o środowej rozmowie telefonicznej Trumpa z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, która - jak pisze "WSJ" - "musiała być napięta".
"Wojska Erdogana atakują kurdyjskie pozycje (w enklawie Afrin) w północnej Syrii i w środę prezydent Turcji zagroził uderzeniem na miasto Manbidż, gdzie stacjonują siły USA. Erdogan wzywa do oczyszczenia tych enklaw z Kurdów. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że wkrótce może dojść do starć sił tureckich z amerykańskimi" - wskazuje nowojorska gazeta.
Dowodzona przez USA międzynarodowa koalicja do walki z IS poinformowała w połowie stycznia, że pracuje nad utworzeniem w Syrii 30-tysięcznych Sił Bezpieczeństwa Granicznego (BSF) dowodzonych przez Kurdów.
Planom tym ostro sprzeciwia się Ankara. "Celem (powstania BSF) jest wsparcie Kurdów i sunnitów walczących z ekstremistami z IS, zablokowanie Iranu przed zdominowaniem Syrii po wyparciu IS oraz utrzymanie zdolności skutecznego wywierania nacisku w rozmowach mających na celu zakończenie wojny domowej w Syrii" - pisze "WSJ". I dodaje, że "Siły USA mogłyby przekształcić Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), w tym siły kurdyjskie i arabskie, w 'siły stabilizacyjne'".
"WSJ": czy Trump jest gotowy?
"Pomysł ma sens" - ocenia "WSJ". I argumentuje, że "wspierane przez USA siły YPG dzielnie walczyły, żeby pokonać IS i zasługują na szkolenie i ochronę, dopóki nie będą mogły same się bronić. Podobnie jak lokalne grupy arabskie, które walczyły u boku SDF".
"Turcja skorzystałaby również ze stabilnej strefy granicznej nadzorowanej przez siły wspierane przez USA" - argumentuje dziennik, przypominając że Ankara przyjęła miliony uchodźców podczas wojny domowej w Syrii i nie chce przyjmować więcej. "Kurdyjska strefa bezpieczeństwa, bogata w surowce energetyczne, mogłaby również sprawić, że pojawi się wola (porozumienia) między Ankarą a Kurdami" - wskazuje "WSJ".
"Pozostaje tylko pytanie, czy administracja Trumpa jest gotowa zrobić wszystko, aby zrealizować taką politykę. Oznaczałoby to wyjaśnienie Erdoganowi, na najwyższym szczeblu wojskowym i dyplomatycznym, jak może ona służyć interesom Turcji w bardziej stabilnej Syrii" - dodaje gazeta.
I na koniec zwraca uwagę na rolę Rosji w konflikcie syryjskim. "Trump i Tillerson zdają się wierzyć, że Rosja chce położyć kres wojnie - i tak jest, ale tylko na własnych warunkach" - zauważa. Według "WSJ" gdyby kurdyjscy i sunniccy sojusznicy Ameryki nie kontrolowali żadnego terytorium w Syrii, USA miałyby bardzo słabą pozycję w rozmowach pokojowych w sprawie konfliktu syryjskiego.
Autor: mm/adso / Źródło: PAP