W środę do Azerbejdżanu na obchody zwycięstwa tego kraju nad Armenią w zakończonym niedawno konflikcie zbrojnym o Górski Karabach przybył prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. W agendzie jego pobytu w Baku jest między innymi spotkanie z azerskim prezydentem Ilhamem Alijewem.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan przybył w środę do Azerbejdżanu. "Wizyta ta jest okazją do wspólnego świętowania wspaniałego zwycięstwa Azerbejdżanu nad Armenią po sześciu tygodniach walk" - napisała w komunikacie służba prasowa tureckiego prezydenta. Dodano, że turecki przywódca zamierza także w Baku omówić zacieśnienie więzi między obydwoma krajami.
Turcja zdecydowanie poparła Azerbejdżan w wojnie z siłami ormiańskimi w Górskim Karabachu. Walki zakończyły się zawarciem porozumienia o zaprzestaniu działań wojennych, które wynegocjowane zostało pod egidą Rosji. Rozejm zatwierdzał militarną porażkę Armenii i zapewnił Azerbejdżanowi ważne zdobycze terytorialne. Przed wizytą tureckiego prezydenta na ulicach Baku odbyła się defilada wojsk azerskich, w czasie której prezentowana była broń zdobyta od wojsk Armenii.
Azerbejdżan wygrywa zbrojne starcie o Górski Karabach
Separatystyczny Górski Karabach to ormiańskie terytorium znajdujące się de iure na terytorium Azerbejdżanu. Region ten oraz kilka przylegających do niego terenów (również na terytorium Azerbejdżanu) od wojny w latach 90. XX wieku kontrolowali Ormianie. We wrześniu Azerbejdżan podjął próbę odzyskania kontroli nad regionem. Po sześciu tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i zdobycze terytorialne, w nocy z 9 na 10 listopada podpisano trójstronne porozumienie pokojowe.
Na jego mocy doszło do zawieszenia broni, a w regionie rozmieszczono rosyjskie siły pokojowe, które mają tam pozostać przez co najmniej pięć lat. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu oraz trzech rejonów do niego przylegających. Łączącą Armenię ze stolicą separatystycznego regionu Stepanakertem drogę mają ochraniać rosyjskie wojska.
Źródło: PAP