Niepublikowane wcześniej zdjęcia z monitoringu pokazujące atak na polską bazę w Afganistanie, nowe informacje wywiadu o losach Zarki, ranionej przez talibów kilkulatki, która była leczona w Polsce, a także pierwszy wywiad z Polakiem naprowadzającym amerykańskie samoloty bezzałogowe - to wszystko znalazało się w reportażu Piotra Świerczka, który z kamerą odwiedził polskich żołnierzy w Afganistanie.
Do ataku na polską bazę w Ghazni, o której mowa w reportażu Piotra Świerczka, doszło w sierpniu ub. roku. Sprawcy sforsowali ogrodzenie, detonując 1,5 tony materiałów wybuchowych.
Przez wyrwę w ogrodzeniu na teren obozu, próbowała wtargnąć grupa zamachowców-samobójców, zostali jednak zabici. W potyczce zostało rannych kilkunastu polskich i amerykańskich żołnierzy. Zginęło dwóch żołnierzy: polski i amerykański.
- Moje odczucie? Bezradność w pierwszej chwili, nie miałyśmy jednak czasu, aby bać się, myśleć, analizować - wspomina st. sierż. Elżbieta Grodzka, pielęgniarka 7. zmiany w Afganistanie.
Inna pielęgniarka st. kpr. Marta Mering podkreśla, że dzień, w którym giną w Afganistanie polscy żołnierze, zawsze jest wyjątkowo trudny. - Najgorszy dzień? Mycie swoich kolegów, ubieranie ich w mundury i pakowanie do kraju w trumnach. Nie wszyscy się tego podjęli, a trzeba było to zrobić, (...) wysłać chłopaków do kraju - mówi Mering.
"Jest spokój, ale coś może się stać"
Kpt. Maciej Kunwald, nawigator naprowadzania 3. zmiany w Afganistanie podkreśla, że gdy żołnierze walczą "to czasami przegrywają, a czasami wygrywają" i udając się na misję, zawsze się z tym liczą.
- Kiedy wyjeżdżam (z bazy - red.), myślę, co się stanie tym razem, nikt tego nie wie, co będzie. Jest spokój, jest luźno, ale za chwilę coś może się stać - mówi st. szer. Bogusław Nowakowski, strzelec w Afganistanie. - Na 8. zmianie zostałem ranny, kula przebiła hełm, drasnęła mi skroń. To jest ten pamiętny dzień z moich trzech misji - dodał.
- Tu trudno odróżnić gościa, który tylko się nam przygląda od tego, który nas obserwuje i podaje przez telefon komórkowy namiary dla kogoś, kto ma nas ostrzelać. Oni nie noszą odznaczeń tak, jak my. Tu przeciwnik może wyciągnąć kbk AK, strzelić do nas, porzucić go i powiedzieć: jestem wieśniakiem - zaznacza z kolei por. Robert Pędras, dowódca plutonu 2. zmiany w Afganistanie.
St. kpr. Marta Mering podkreśla, że ciężko jest wrócić do domu, zwłaszcza żołnierzom, którzy opuszczali bazę i widzieli więcej niż inni.
- Wracają do domu i każdy się pyta, jak było, a nie chce się opowiadać, jak było. Żona, narzeczona, rodzina, nie zrozumieją, jak było, emocji też nie opowie się od razu. Żołnierze wolą czasami opowiedzieć drugiej osobie, która też tam była (w Afganistanie - red.) niż w żonie, wtedy też wychodzą konflikty: mnie nie chcesz powiedzieć, a kumplowi powiesz - mówi Mering.
Autor: MAC/jk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24