Policjant eskortujący kawalkadę Donalda Trumpa na autostradzie w Indianapolis miał pecha i przewrócił się na oczach między innymi prezydenta. Szybko trafił do szpitala, gdzie w niecodziennych warunkach otrzymał telefon od głowy państwa. Trump miał się przejąć losem funkcjonariusza.
Policjant Robert Turner był członkiem zespołu funkcjonariuszy na motocyklach, obstawiających kolumnę przybyłego do Indianapolis w środę prezydenta. Do wypadku doszło, kiedy przemieszczała się ona z centrum miasta na lotnisko, gdzie czekał już gotowy do startu Air Force One.
Zainteresowanie prezydenta
Policja z Indianapolis nie sprecyzowała dlaczego Turner się przewrócił, jednak został dość szybko przewieziony do szpitala. Miał "wyglądać nieszczególnie" - mocno poobijany i z wieloma zadrapaniami. Ratownicy założyli mu kołnierz ortopedyczny. Podejrzewano wstrząśnienie mózgu.
Jak poinformowała policja z Indianapolis, Trump przejął się losem funkcjonariusza i na lotnisku podszedł do grupy policjantów na motocyklach, wypytując ich o stan kolegi. Później postanowił jeszcze zadzwonić do Turnera.
Policja Indianapolis opublikowała nagranie ze szpitala, na którym widać leżącego na noszach i w kołnierzu ortopedycznym funkcjonariusza. Wyraźnie zaskoczony słucha prezydenta mówiącego do niego przez telefon podsunięty mu do ucha. Konwersacja jest dość jednostronna i policjant wypowiada jedynie kilka prostych słów, dziękując Trumpowi.
Według późniejszych doniesień policji, funkcjonariusz nie odniósł na szczęście poważniejszych obrażeń. Ma złamaną kostkę i zadrapania. Dzień po wypadku został wysłany do domu.
Autor: mk/adso / Źródło: Indystar.com, IMPD