Donald Trump Junior podpadł producentowi skittlesów, teraz Trump senior doczekał się komentarza od firmy produkującej cukierki Tic Tac. Stało się to w związku z nagraniem z 2005 roku, na którym obecny kandydat republikanów w wyborach prezydenckich w bulwersujący sposób opowiadał, jak traktuje kobiety. Przy okazji wspomniał o miętówkach.
Na zdobytej przez dziennik "The Washington Post" taśmie, opublikowanej w piątek 7 października, a nagranej potajemnie w 2005 r., zarejestrowano prywatną rozmowę obecnego kandydata republikanów na prezydenta z Billym Bushem – gospodarzem telewizyjnego programu "Access Hollywood", w którym wystąpił nowojorski miliarder.
"Tic Tac szanuje wszystkie kobiety"
Donald Trump wygłosił szereg sprośnych i wulgarnych komentarzy na temat kobiet, m.in. opowiadając o swojej agresywnej próbie nakłonienia do seksu świeżo poznanej kobiety. Następnie dodał, że "musi łyknąć kilka tic taców na wypadek, gdyby zaczął nagle całować".
- Wiesz, piękne kobiety z miejsca mnie pociągają. Po prostu zaczynam je całować. To działa jak magnes. Po prostu całuję, nawet nie czekam. A kiedy jesteś gwiazdą, pozwalają ci na wszystko - mówił Trump w nagraniu.
Wypowiedź kandydata republikanów na prezydenta wywołała olbrzymie kontrowersje w USA, także w szeregach popierającej go partii, w której tylko w sobotę, w efekcie tego skandalu, ponad 20 znaczących polityków odmówiło mu poparcia.
Odciąć się od niej postanowił także producent miętowych cukierków, których nazwy Trump użył.
"Tic Tac szanuje wszystkie kobiety. Uważamy ostatnie oświadczenia i zachowania za całkowicie niewłaściwe i nie do zaakceptowania", napisała firma w komunikacie, dystansując się od komentarzy Trumpa.
Tic Tac respects all women. We find the recent statements and behavior completely inappropriate and unacceptable.
— Tic Tac USA (@TicTacUSA) 8 października 2016
Przeprosił i zaatakował
Trump przeprosił za seksistowskie uwagi, ale, w powszechnej ocenie, nie wyraził skruchy. W oświadczeniu nagranym na wideo i wyemitowanym w nocy z piątku na sobotę, po przeprosinach wypomniał byłemu prezydentowi Billowi Clintonowi jego własne skandale seksualne. Potem zaatakował Hillary Clinton za to, że prowadziła kampanię dyskredytowania kobiet, które publicznie przyznawały się do romansów z jej mężem. Zagroził nawet, że wkrótce znowu wróci do tego tematu.
Żona kandydata republikanów, Melania Trump, oświadczyła, że też jest dotknięta zachowaniem męża, ale poprosiła wyborców, żeby mu wybaczyli.
"Słowa użyte przez mojego męża są dla mnie obrażające i nie do przyjęcia. Nie reprezentują człowieka, którego znam. On ma serce i umysł przywódcy. Mam nadzieję, że ludzie zaakceptują jego przeprosiny, jak ja to uczyniłam, i skupią się na ważnych problemach stojących przed naszym krajem i światem" - czytamy w oświadczeniu pani Trump.
Drugi skandal z cukierkami
To nie pierwszy raz w trakcie kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, gdy odciął się od niej znany amerykański producent cukierków. We wrześniu syn kandydata na prezydenta, Donald Trump Junior, zamieścił w internecie grafikę, na której porównał syryjskich uchodźców do cukierków Skittles.
Pod zdjęciem miski pełnej kolorowych cukierków zamieszczony został napis: "Gdybym miał miskę pełną skittlesów i powiedział Ci, że tylko trzy z nich Cię zabiją, wziąłbyś garść? To właśnie jest nasz problem z syryjskimi uchodźcami".
Do sprawy odniosła się wówczas firma Mars Candy, do której należy producent cukierków Skittles. "Skittlesy to cukierki; uchodźcy to ludzie. To niewłaściwa analogia. Z szacunku powstrzymamy się od dalszego komentarza, ponieważ mógłby on zostać błędnie zrozumiany jako marketing", stwierdzono w komunikacie producenta.
Autor: mm, adso//rzw / Źródło: Politico, Reuters, tvn24.pl