Plan Putina "bardzo przypomina stary i ponury szablon"

Źródło:
The Atlantic

Rosja ma plan wobec Ukrainy. Jest podobny do tego, który został zrealizowany w Czeczenii - pisze w analizie dla magazynu "The Atlantic" Neil Hauer. "Wtedy Moskwa zniszczyła suwerenne państwo i podbiła jego mieszkańców, zamieniając miasta w ruiny, a także siejąc chaos i strach. Wdrożenie tego samego planu w Ukrainie, 40-krotnie większej od Czeczenii, byłoby zdecydowanie bardziej destrukcyjne" - podkreśla.

W opublikowanej w niedzielę w "The Atlantic" analizie dziennikarz Neil Hauer zwraca uwagę, że "cechą charakterystyczną dzisiejszego życia w ukraińskim Donbasie jest nieustanny huk artylerii z bliskiej odległości". "Gdy Rosja zwiększa swoją ofensywę, by zająć wschodnią Ukrainę, oznaki konfliktu są coraz bardziej widoczne: budynki zniszczone przez pociski manewrujące, ukraińskie czołgi i haubice pozostawione na drogach. Region Donbasu, otoczony setkami kilometrów frontu i będący obecnie areną największych walk w Europie od czasów II wojny światowej, znajduje się w trybie wojny totalnej" - pisze.

Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ

Jak dodaje, "rosyjska machina wojskowa, która ma zdecydowaną przewagę w artylerii, powoli, ale pewnie posuwa się naprzód, zdobywając kontrolę nad dodatkowym kilometrem lub dwoma dziennie kosztem ogromnych strat dla ukraińskich obrońców". "Wyczerpani żołnierze ukraińscy opowiadają o tygodniach walk pod nieustannym bombardowaniem, ustępując siłom przeciwnika. Pod przywództwem Władimira Putina Moskwa wymusza na wschodniej Ukrainie los podobny do tego, który narzuciła na początku rządów Putina Czeczenii" - podkreśla "The Atlantic".

Plan "realizowany w kilku fazach"

Zdaniem Hauera "rosyjski plan dla Ukrainy bardzo przypomina stary i ponury szablon". "Ponad dwie dekady temu Putin rozpętał trwający latami krwawy konflikt. Wtedy Moskwa zniszczyła suwerenne państwo i podbiła jego mieszkańców, zamieniając miasta w ruiny, a także siejąc chaos i strach. Wdrożenie tego samego planu na Ukrainie, 40-krotnie większej niż w Czeczenii, byłoby zdecydowanie bardziej destrukcyjne" - prognozuje.

"The Atlantic" pisze, że rosyjski plan realizowany jest w kilku fazach. "Pierwszym z nich jest pacyfikacja. Jest dokonywana szybko tam, gdzie to możliwe, a powoli i wyniszczająco tam, gdzie jest to niemożliwe. W Czeczenii najszybszy etap miał miejsce w najbardziej odległych regionach, w miastach i wsiach na malowniczym wybrzeżu rzeki Terek. Armia rosyjska przeszła w tym miejscu pod koniec 1999 roku. W przypadku Ukrainy agresorowi udało się szybko zająć południowe regiony. Otwarte przestrzenie i niewystarczająca liczba sił obronnych pozwoliły rosyjskiej ofensywie posuwać się bez większego oporu. Dlatego Chersoń i Melitopol znalazły się pod okupacją w pierwszym tygodniu wojny" - czytamy.

Inna taktyka Rosji

"W innych regionach Ukrainy lekko uzbrojeni obrońcy w dużej mierze byli w stanie się utrzymać, zwłaszcza tam, gdzie mogli skorzystać z osłony w obszarach miejskich. Dlatego w tym przypadku Rosja stosuje inną taktykę. Na przełomie 1999 i 2000 roku armia rosyjska zbombardowała stolicę Czeczenii, Grozny, tak potężnie, że skutecznie obróciła w gruzy każdy budynek. Wtedy ONZ uznała Grozny za 'najbardziej zniszczone miasto na Ziemi'. W Ukrainie ten sam los spotkał Mariupol. Z niegdyś pięknego i tętniącego życiem miasta pozostały zwęglone ruiny po trzech miesiącach oblężenia" - zauważa Hauer.

Przypomina, że "w przypadku odmowy bezwarunkowej kapitulacji Rosja próbuje zniszczyć nie tylko ukraińskich obrońców, ale także ich rodziny. W Czeczenii rosyjscy wojskowi regularnie przeprowadzali represje i masowe egzekucje na wsiach czy w miastach. W czeczeńskim mieście Nowe Aldy w lutym 2000 roku wojsko rosyjskie dokonało egzekucji co najmniej 60 cywilów. W Buczy, Irpieniu i Borodiance Rosjanie także zemścili się na cywilach z powodu stawianego przez nich oporu".

"Po zakończeniu podboju Moskwa szuka kogoś do roli marionetki, zdolnej do wpływania na miejscową ludność. Nawet wśród Czeczenów, których duch oporu zainspirował Lwa Tołstoja i Aleksandra Sołżenicyna, byli chętni. Najważniejszym z nich jest Achmad Kadyrow, były naczelny mufti Iczkerii. Jego panowanie było krótkie i zakończyło się dokonanym na niego zamachem w 2004 roku. Ale jego okrutny syn Ramzan, który sam brał udział w wojnie z Rosją, stał się wygodnym dla Moskwy zastępcą. Współpracowników znaleziono także w Ukrainie, zarówno w okupowanych wcześniej częściach obwodów donieckiego i ługańskiego, jak i w regionach, które Rosja okupuje od niedawna. Zwykle jest to albo lokalny bandyta, który widzi nowe możliwości w przybyciu okupantów, albo mało znaczący urzędnik" - pisze Hauer.

Trwają zacięte walki o Siewierodonieck na wschodzie Ukrainy
Trwają zacięte walki o Siewierodonieck na wschodzie Ukrainy

Ostatni etap

"Ostatni etap to ustanowienie nowego porządku. Oczywiście przez jakiś czas okupanci będą używać siły, by miejscowa ludność "spokorniała'. Ale z czasem opór powinien wygasnąć, aby okupowane regiony stały się samowystarczalne we własnym ucisku. Powstaje nowy aparat dominacji, którego zadaniem będzie likwidacja resztek ruchu oporu. Oczywiście będą też jakieś symboliczne próby zachęty. Na przykład w Groznym zbudowano ogromny meczet i nowe drapacze chmur. Przerażeni mieszkańcy zostaną nauczeni nowej wersji historii, zgodnie z którą ich okupacja była rzekomo 'całkowicie dobrowolną', a nawet ratunkiem przed 'radykałami' i 'terrorystami', którzy chcieli wszystkich zniszczyć" - pisze kanadyjski dziennikarz.

Jego zdaniem, "być może najbardziej złowrogim aspektem tego planu jest gotowość Rosji do czekania latami, jeśli to konieczne, aby go w pełni wdrożyć". Na koniec analizy podkreśla, że obecnie "ważą się losy Ukrainy". "Kraj ten jest znacznie większy niż Czeczenia, a jego naród jest gotowy do walki. Napływ pomocy wojskowej do Kijowa z Zachodu jest nieporównywalny z tym, na co mogli liczyć bojownicy o Iczkerię. Jednak logika konfliktu na wyczerpanie jest nadal po stronie Rosji. A strategiczna cierpliwość Putina opiera się na jaskrawym precedensie. Moskwa wie, czego chce w wojnie na wschodzie Ukrainy. To jest dokładnie to samo, co osiągnęła w Czeczenii. Jeśli Zachód opuści zdewastowaną Ukrainę, skuszony fałszywym rozejmem, który pozwoli Rosji zebrać siły do ​​nowego ataku na osłabiony sąsiedni kraj, powtórzy się scenariusz czeczeński" - ostrzega.

Autorka/Autor:tas/kg

Źródło: The Atlantic

Tagi:
Raporty: