Bojownicy walczących o samostanowienie na północnym wschodzie Sri Lanki nie poddadzą się siłom rządowym. Polityczny przywódca ugrupowania Tamilskich Tygrysów wykluczył w czwartek taki scenariusz. Stało się to po tym, jak rząd odrzucił ofertę ugrupowania w sprawie rozejmu.
W nocie, przesłanej agencji Associated Press, Balasingam Nadesan zakomunikował, że bez względu na wynik obecnych walk, Tamilowie lankijscy będą kontynuować walkę.
Osaczone przez armię Sri Lanki siły Tamilskich Tygrysów kontrolują obecnie tylko niewielki obszar dżungli na wybrzeżu, gdzie wraz z bojownikami uwięzionych zostało około 60 tysięcy cywilów. Według danych ONZ, od stycznia w walkach na Sri Lance zginęło niemal siedem tysięcy ludzi.
Czekając na rozejm
Społeczność międzynarodowa wywiera coraz silniejszą presję na rząd w Kolombo, by zgodził się na rozejm w strefie walk. W środę na miejscu z unijną misją pokojową przebywali szefowie dyplomacji brytyjskiej i francuskiej David Miliband i Bernard Kouchner. Wezwali władze w Kolombo, żeby pozwoliły na dostęp pracowników organizacji pomocowych do strefy walk - rząd Sri Lanki jednak odmówił, podobnie jak odrzucił możliwość zawieszenia broni.
W Waszyngtonie natomiast nieoficjalne amerykańskie źródła potwierdziły, że rząd USA zadecydował o wstrzymaniu wstępnie przyznanego już Sri Lance kredytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 1,9 mld USD. Zdaniem amerykańskich źródeł, Kolombo nie czyni nic, by chronić ludność cywilną w strefie walk.
Krwawe Tygrysy
Wojna w Sri Lance trwa już ponad 30 lat i pochłonęła 70 tysięcy ofiar. Powodem walk są separatystyczne dążenia Tamilów, stanowiących większość na północy i wschodzie wyspy. Chcą oni oderwania tych terenów od reszty kraju, zamieszkanego głównie przez Syngalezów.
Chociaż lankijska armia od miesięcy zapewnia, że jest o krok od zdobycia ostatniego bastionu Tamilów, końca walk nie widać.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA