Sprawa sprzedaży rosyjskich systemów rakietowych S-300 do Iranu robi się coraz bardziej tajemnicza. Najpierw media donosiły, że broń do Iranu przewoził rzekomo porwany statek "Arctic Sea", teraz izraelski dziennik "Jedijot Achronot" informuje, że w sprawie rakiet z jednodniową trzymaną w tajemnicy wizytą do Moskwy pojechał premier Izraela Benjamin Netanjahu.
Gazeta nie podaje źródeł swoich informacji, pisząc jedynie, że Netanjahu był w Rosji w poniedziałek i rozmawiał nie tylko o planach sprzedaży rosyjskiej broni do Iranu, ale i do Syrii.
Rząd Izraela wszystkiemu zaprzecza. Przedstawiciel biura izraelskiego premiera powiedział, że Netanjahu nie opuszczał w poniedziałek kraju, a radio wojskowe podało, że premier cały dzień przebywał w siedzibie wywiadu, Mosadu.
Także Rosjanie zdementowali informacje o wizycie premiera. "Netanjahu nie był w Moskwie ani w zeszłym tygodniu, ani w poniedziałek" - powiedział agencji AFP rzecznik Kremla.
Izrael chce przekonać Moskwę
Przywódcy izraelscy próbują od lat przekonać Rosję, aby nie dostarczała Iranowi systemów rakietowych S-300, które są w stanie śledzić równocześnie 100 celów i zwalczać samoloty na odległość 120 kilometrów.
Zdaniem zachodnich ekspertów Iran już podpisał z Rosją kontrakt na zakup rakiet S-300, które utrudniłyby ewentualny atak Izraela lub USA na irańskie instalacje jądrowe - zdaniem Zachodu posłużą one do budowy broni atomowej.
Kontrakt nie został jednak jak dotąd zrealizowany, być może w obawie przed międzynarodową kompromitacją Moskwy.
Według mediów już podczas sierpniowej wizyty w Moskwie prezydent Izraela Szimon Peres uzyskał obietnicę Kremla, że przemyśli planowaną dostawę Iranowi systemów S-300.
"Arctic Sea" a S-300
Jednak austriacki dziennik "Salzburger Nachrichten", powołując się na "dobrze poinformowane źródła izraelskie", napisał w piątek, że rakiety z Rosji już były w drodze do Iranu.
Miał je przewozić statek "Arctic Sea", który w tajemniczych okolicznościach zaginął pod koniec lipca, a odnalazł się dopiero u zachodnich wybrzeży Afryki, chociaż oficjalnie płynął do Algierii.
Za przemytem systemów rakietowych do Iranu mieli stać rosyjscy mafiosi, a rakiety miały zostać załadowane na "Arctic Sea" w porcie w Kaliningradzie.
Mafiosi czy FSB?
Inną wersję historii "Arctic Sea" przedstawił rosyjski dziennikarz Michaił Wojtienko. Badając sprawę zaginięcia statku, dostał telefon z ostrzeżeniem, by wyjechał z Moskwy, jeśli nie chce być aresztowany.
Według dziennikarza, tajemniczy głos w słuchawce, który dał mu do zrozumienia, że powinien wyjechać z Moskwy, bo naraził się wpływowym ludziom, mógł należeć do przedstawicieli FSB, czyli Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Dziennikarz uciekł do Turcji.
Źródło: PAP, lex.pl