Szwedzki dziennik "Svenska Dagbladet", powołując się na źródła w wojsku, napisał w czwartkowy poranek o pojawieniu się tajemniczego okrętu podwodnego u wybrzeży kraju. Takie same doniesienia jesienią 2014 r. doprowadziły do trwającego kilka tygodni polowania na Bałtyku na to, co - jak założyli Szwedzi - było rosyjskim okrętem podwodnym. Wtedy jednak potwierdzenia tej informacji się nie doczekano.
Według dziennika, do pojawienia się łodzi podwodnej doszło w ostatnich dniach kwietnia, ale dopiero teraz poinformowały o tym Szwedzkie Siły Zbrojne.
Pierwszy raz do incydentu z udziałem nieznanego okrętu podwodnego miało dojść 21 kwietnia, gdy w jednej z cieśnin niedaleko Sztokholmu nagle pojawił się on w rejonie manewrów morskich i zmusił Szwedów do ich przerwania.
"Svenska Dagbladet" pisze, że były to ćwiczenia w wykrywaniu okrętów podwodnych i gdy nagle jakąś, której na radarach nie powinno być, wykryto - ćwiczenia odwołano. Marynarze nie poznali powodu takiej decyzji, zawrócili jednak do swoich baz. 22 kwietnia nieznany podwodny obiekt znów się pojawił; tym razem kilkanaście kilometrów dalej na północ, jednak wciąż bardzo blisko stałego lądu, a przez kolejne dni pojawiał się dalej w bezpośredniej bliskości Sztokholmu - w odległości zaledwie kilkudziesięciu kilometrów od stolicy. Według "Svenska Dagbladet" wojsku nie udało się ustalić tożsamości jednostki.
Po wielokrotnych pytaniach ze strony redakcji jeden z oficerów prasowych Szwedzkich Sił Zbrojnych przyznał w końcu w rozmowie z gazetą, że incydent został uznany przez wojsko za przykład "zagranicznej aktywności podwodnej". Więcej informacji nie udzielono.
Manewry w okolicach Sztokholmu wznowiono 25 kwietnia i trwały one jeszcze cztery dni.
Jak pisze szwedzki dziennik, lokalizacja nieznanego obiektu z 21 kwietnia tego roku odpowiada tej z października 2014 roku.
Autor: adso\mtom / Źródło: Svenska Dagbladet
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org