Sterownik do serca w plecaku. I jeden warunek: 25-latek miał go mieć cały czas przy sobie

[object Object]
Czekając na przeszczeptvn24
wideo 2/35

Przez 555 dni serce Amerykanina nie biło tak, jak powinno. By wrócić do normalnego życia, potrzebował przeszczepu, ale ciągle brakowało dawcy. Wtedy z pomocą przyszli lekarze, którzy zaoferowali mu serce w plecaku. Materiał magazynu "Polska i świat".

Kilkanaście lat temu u Stana Larkina i jego młodszego brata Dominique'a zdiagnozowano kardiomiopatie. - Powoduje niewystarczającą funkcję serca jako pompy i prowadzi do śmierci chorego w wyniku niewydolności serca - wyjaśnił w rozmowie z TVN24 prof. Michał Wojtalik, kierownik kardiochirurgii dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

"Odzyskałem życie i zdrowie"

Bracia Larkin przez wiele lat oczekiwali na przeszczep, ale dawców wciąż nie było. Ich stan stale się pogarszał. - Moje serce było wydolne tylko w 15 proc. W każdej chwili mogło się zatrzymać - wyjaśnił Stan Larkin.

Wtedy lekarze podjęli decyzję o zastosowaniu nowatorskiej metody. Komory ich uszkodzonych serc zastąpiono sztucznymi. Dominique był już na tyle słaby, że musiał zostać w szpitalu, Stan z kolei dostał specjalny plecak. W jego wnętrzu ukryty był sterownik, który kontrolował bicie jego serca. Był jeden warunek: 25-latek miał nieustannie mieć przy sobie plecak. Choć bateria wystarczała na 3 godziny, to można było ją ładować w zwykłym gniazdku i - co najważniejsze - chłopak mógł normalnie żyć, a nawet grać w koszykówkę.

- Sam sterownik musieliśmy wymienić ok. 10 razy, bo nie był przystosowany do gry w koszykówkę. Stan swoim uporem pchnął do przodu prace nad jego ulepszeniem - powiedział Jonathan Haft, chirurg z Uniwersytetu Michigan.

Sam pacjent jest bardzo wdzięczny lekarzom, bo dzięki nim żyje. - To był emocjonalny rollercoaster. Dzięki temu plecakowi przebyłem długą drogę. Odzyskałem życie i zdrowie - powiedział Stan Larkin.

Ostatnio Stanowi Larkinowi przeszczepiono serce.

Polscy lekarze wcale nie są w tyle

Jak się okazuje, metoda ta jest dobrze znana także polskim lekarzom. W Gdańsku takie urządzenie zastosowano już u sześciu chorych. - Pierwszemu naszemu pacjentowi już udało się przeszczepić serce - powiedział dr Piotr Siondalski z kliniki kardiochirurgii i chirurgii naczyniowej w Gdańsku.

Pacjentom na razie nie wstawia się urządzeń polskiej produkcji, ale prof. Marian Zembala zapewnia, że to kwestia czasu. - Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii, Śląskie Centrum Chorób Serca i grupa badaczy z Politechniki Śląskiej, Warszawskiej i innych (...) w okresie dwóch lat wybuduje polskie sztuczne, implantowalne sztuczną komory - wyjaśnił kardiochirurg i dyrektor Śląskiego Centrum Chorób serca. - Najlepsze, najskuteczniejsze, najbezpieczniejsze jest ludzie serce.

Każdego roku na przeszczep serca czeka w Polsce nawet 300 osób, niektórzy po kilka lat.

Autor: pk/kk / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24