Liderka Szkockiej Partii Narodowej i szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon przed majowymi wyborami do szkockiego parlamentu zapowiedziała, że przeprowadzenie drugiego referendum niepodległościowego będzie w programie jej partii.
- Będę prosiła o wasze pełnomocnictwo do tego, aby prawnie wiążące referendum w sprawie niepodległości odbyło się na początku kadencji nowego parlamentu. To niezbywalne prawo do samostanowienia nie może być i nie będzie przedmiotem weta Westminsteru - mówiła Nicola Sturgeon podczas wystąpienia kończącego doroczną konferencję programową Szkockiej Partii Narodowej (SNP), która z racji epidemii koronawirusa odbywała się w formie zdalnej.
Według Sturgeon, brytyjski rząd narzucając rozwiązania w sprawie brexitu, którym Szkocja się sprzeciwia, podważa pozycję szkockiego parlamentu. Przekonywała, że jedynym sposobem na to, żeby Szkocja mogła sama decydować o swojej przyszłości i o tym, jak wyjść z kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa, jest niepodległość.
Odpierając zarzuty, że zamiast koncentrować się na referendum niepodległościowym, powinna raczej skupić się na pandemii, powiedziała że "niepodległość nie odwraca uwagi od zadania odbudowy po COVID-19”. - Jest kluczowa do tego, by przeprowadzić ją właściwie – dodała.
Nie powiedziała jednak wprost, co zamierza zrobić, jeśli rząd w Londynie nie wyrazi zgody na przeprowadzenie referendum, choć we wcześniejszych wywiadach zasugerowała, że może się domagać prawa do tego na drodze sądowej. Powtórzyła jedynie swoje wcześniejsze słowa, że sprzeciw Londynu na dłuższą metę jest nie do utrzymania. - Widzimy po drugiej stronie Atlantyku, co dzieje się z tymi, którzy próbują powstrzymać falę demokracji. Zostają zmieceni - powiedziała, nawiązując do przegranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.
SNP stoi na stanowisku, że jej zwycięstwo w majowych wyborach do szkockiego parlamentu będzie równoznaczne z poparciem Szkotów dla nowego referendum. Według sondaży, SNP niemal na pewno wybory wygra, jednak na przeprowadzenie plebiscytu musi się zgodzić rząd w Londynie. Premier Boris Johnson tego odmawia - argumentując, że przed pierwszym referendum, które odbyło się w 2014 roku - było ustalone, iż będzie to jedyne referendum w tej sprawie w obecnym pokoleniu, a różnica głosów była wówczas wyraźna (55 do 45 procent przeciwko secesji). Jednak ostatnie sondaże wskazują na rosnącą przewagę zwolenników niepodległości - w jednym z nich, w październiku, zanotowano nawet rekordowe 58 procent.
Źródło: PAP