Błędy polskiej polityki lat międzywojennych nie są usprawiedliwieniem zbrodni wołyńskiej, a warunkiem pojednania jest prawda - powiedział prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński w opublikowanej w czwartek rozmowie z lwowską gazetą "Wysokyj Zamok".
Wywiad poświęcony jest 70. rocznicy rzezi na Wołyniu, która nazywana jest też w Polsce ludobójstwem, na Ukrainie zaś określana mianem "tragedii" bądź "wydarzeń" wołyńskich. Z powodu różnego podejścia do tego problemu utrudnione jest historyczne pojednanie polsko-ukraińskie.
"Warunkiem prawdziwego pojednania jest uprzednie powiedzenie prawdy, nawet najboleśniejszej. W świetle badań naszych historyków oraz ustaleń prokuratorów ( ) w latach 1943-45 ukraińscy nacjonaliści wymordowali ok. 60 tys. Polaków na Wołyniu, 30-40 tys. w Galicji Wschodniej i ok. 6-8 tys. na innych terenach. W Polsce masakrę tę najczęściej nazywa się zbiorczym mianem zbrodni wołyńskiej. Ofiarą polskiego odwetu padło kilkanaście tysięcy Ukraińców" - powiedział Kamiński.
Podstawa pojednania
Jego zdaniem podstawą pojednania, o które apelowali w przeszłości i apelują dziś m.in. duchowni, jest wspólna pamięć o wszystkich ofiarach Wołynia. "Modlitwa jest niezmiernie ważna, nie może jednak zastąpić innych działań. Czy można mówić o poszanowaniu ofiar, jeśli większość z nich do dziś spoczywa w anonimowych grobach, nie oznaczonych nawet najprostszym krzyżem?" - pytał Kamiński. Prezes IPN skomentował też projekty uchwał sejmowych ws. wydarzeń na Wołyniu, w których użyto wywołującego oburzenie niektórych środowisk ukraińskich słowa "ludobójstwo". "Wysokyj Zamok" podkreśla, że termin ten kojarzony jest na Ukrainie przede wszystkim z Wielkim Głodem lat 1932-33, oraz zaznacza, że członkowie UPA, krytykowanej w projektowanych dokumentach Sejmu, przez wielu Ukraińców uważani są za bohaterów walczących o niepodległe państwo, a nie za zbrodniarzy. "Hołodomor (Wielki Głód) jest uznawany w Polsce za jedną z największych tragedii w dziejach XX wieku" - powiedział Kamiński, przypominając specjalne uchwały w tej sprawie przyjęte w 2006 roku przez Sejm i Senat RP.
Trzeba się zmierzyć z faktami
"Wyjątkowość tej zbrodni nie oznacza jednak, że inne zbrodnie nie mogą być opisywane w tych samych kategoriach ( ). Ludobójstwo jest kategorią prawną. Zbrodnia wołyńska wyczerpuje jego znamiona, zgodnie z konwencją ONZ z 1948 r. Definiuje ona ludobójstwo jako czyn 'dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych'. Jeśli ktoś chce uważać żołnierzy UPA za bohaterów, musi się najpierw zmierzyć z faktami. Nie można zignorować stu tysięcy ofiar" - podkreślił prezes IPN. Zgodził się z dziennikarzem lwowskiej gazety, że na to, co działo się w latach II wojny światowej na Wołyniu, wpływali zarówno Niemcy, jak i ZSRR. "Nikt nie zaprzecza też, że doszło do akcji odwetowych ze strony Armii Krajowej. Jeśli jednak mówimy o odpowiedzialności, to spada ona na tych, którzy rozpoczęli masowe mordy - na OUN Stepana Bandery i UPA" - podkreślił.
Głosy kwestionujące zbrodnię
Kamiński zaprzeczył jednocześnie, jakoby nie było bezpośrednich dowodów, potwierdzających polską wersję zbrodni na Wołyniu. "Dziwię się, że wśród ukraińskich historyków wciąż pojawiają się głosy kwestionujące zorganizowany charakter zbrodni wołyńskiej i kwestię odpowiedzialności OUN i UPA. Prowidnyk UPA Roman Szuchewycz w lipcu 1944 roku mówił o 'likwidacji ludności polskiej na Wołyniu, która zakończyła się latem 1943 r.'. Archiwalnych dokumentów ukraińskich jest tak wiele, że wystawa przygotowywana w tej chwili przez IPN z okazji 70. rocznicy tragedii będzie oparta w większości na nich" - powiedział.
Mówiąc o wpływie polityki władz międzywojennej Polski na późniejsze wydarzenia na Wołyniu prezes IPN zaznaczył, że w dyskusji na ten temat dominują opinie krytyczne; uznaje się, że była ona niesprawiedliwa wobec Ukraińców. "Żadne błędy i niegodziwości polskiej polityki okresu międzywojennego nie mogą być jednak traktowane jako usprawiedliwienie zbrodni wołyńskiej. Odpowiedzialność za masowe mordy ponoszą ich sprawcy, a nie ofiary" - oświadczył. Kamiński stwierdził jednocześnie, że wydarzenia z przeszłości nie powinny być przedmiotem targów czy negocjacji. Była to odpowiedź na pytanie "Wysokiego Zamku" o gotowość Polski do przeproszenia Ukraińców m.in. za błędy polityki narodowościowej II RP oraz Akcję "Wisła".
Rozmowa z Ukraińcami
"Dyskusję na temat relacji Polaków z innymi narodami zapoczątkowała jeszcze przed upadkiem komunizmu polska opozycja. ( ) Akcję 'Wisła' w 1990 r. potępił polski Senat, a w 2007 r. tą ocenę potwierdzili we wspólnym oświadczeniu prezydenci Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko. Ofiary akcji zostały upamiętnione w wielu miejscach. Instytut Pamięci Narodowej prowadzi w tej sprawie śledztwo, traktując ją jako zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciwko ludzkości. ( ) Sprawy te są także w sposób otwarty opisywane przez polskich historyków, w tym związanych z IPN. Polskie archiwa są dostępne dla wszystkich badaczy" - powiedział.
Zdaniem prezesa IPN pojednanie polsko-ukraińskie nie powinno być uzależniane od obecnej sytuacji politycznej, powinno wyjść poza dotychczasowe ramy dialogu, prowadzonego przez wąskie kręgi historyków, polityków i duchownych.
"Najwyższy już czas na to, aby z trudną przeszłością zmierzyły się społeczeństwa Polski i Ukrainy. Skoro w tak wielu dziedzinach udało nam się nawiązać dobre relacje, jest to możliwe także w odniesieniu do przeszłości. I obok ewangelicznego wezwania 'wybaczajcie wrogom waszym', należy też pamiętać słowa +Prawda was wyzwoli+. Powiedzenie prawdy bywa bolesne, ale wyzwala - od nienawiści" - oświadczył Kamiński w rozmowie z gazetą "Wysokyj Zamok".
Autor: mtom/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24