To jest szczyt, który ma bardzo dobre rezultaty polityczne, ale militarnie spodziewałem się więcej - powiedział w TVN24 generał dywizji w stanie spoczynku Bogusław Pacek, odnosząc się do postanowień szczytu Sojuszu w Madrycie. Według Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz Rosja zmieniła swoją narrację w stosunku do Szwecji i Finlandii. - W tym momencie, gdzie się kończy pole manewru, okazuje się, że Rosja odstępuje - powiedziała.
Gośćmi czwartkowego wydania "Kropki nad i" byli generał dywizji w stanie spoczynku profesor Bogusław Pacek (Uniwersytet Jagielloński) oraz była ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, dyrektorka Instytutu Strategie 2050. Eksperci komentowali wyniki zakończonego szczytu NATO w Madrycie i reakcji Rosji na rozmowy przywódców Sojuszu.
Generał Pacek: Zachód zachowuje dużą rozwagę i stara się nie przekroczyć cienkiej granicy
Bogusław Pacek stwierdził, że "to jest szczyt, który ma bardzo dobre efekty polityczne". - Konsolidacja, Szwecja, Finlandia, wskazanie Rosji jako przeciwnika, to jest bardzo dobry rezultat polityczny, przy czym najważniejsze to solidarność i integracja NATO - mówił. - Natomiast militarnie to jest dobry szczyt, to jest jednak ocena nie aż tak świetna. Spodziewałem się więcej, chociażby stałego stacjonowania wojsk - dodał.
Dopytywany, dlaczego się na to nie zdecydowano, gość TVN24 odparł, że "Zachód zachowuje dużą rozwagę, rozsądek i stara się nie przekroczyć cienkiej granicy pomiędzy odstraszaniem, zastraszaniem a rozpętaniem wojny".
Na uwagę, że Putin przekroczył wszystkie granice, Pacek odpowiedział: "to prawda". - I to pytanie zadaje sobie wiele osób. Te 300 tysięcy żołnierzy, których będziemy mieli, to są żołnierze, którzy w jednostkach będą gotowi do działania. Ale czy oni będą w stanie w ciągu pięciu dni przyjechać do Polski i wejść szybciutko do walki? Mam wątpliwości - ocenił.
- Mam wrażenie, że Amerykanie poszli dalej sami jako państwo niż Sojusz Północnoatlantycki w deklarowaniu tego, co ma być tutaj militarnie w środkowo-wschodniej Europie - dodał.
Pełczyńska-Nałęcz: gdy kończy pole manewru, okazuje się, że Rosja odstępuje
Była ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz komentowała, że Władimir Putin "na pewno nie był zaskoczony" decyzjami NATO-wskiego szczytu, bo "to już było od pewnego czasu widoczne, jakie decyzje zostaną podjęte".
- Może były jakieś złudzenia, że ten opór turecki będzie bardziej zasadniczy, ale wszyscy eksperci mówili, że to jest kwestia transakcyjna, ale jednak presja jest tak duża, że będzie wspólna decyzja w bardzo wielu obszarach, w tym przede wszystkim o rozszerzeniu NATO - oceniła.
Pełczyńska-Nałęcz uważa, że "ciekawą rzeczą" jest, że "Putin na początku tej wojny bardzo ostro wypowiadał się pod kątem Finlandii i Szwecji, jeśli chodzi o możliwość rozszerzenia". - I w momencie, kiedy ta decyzja została ostatecznie podjęta, on zmienił radykalnie narrację i zaczął mówić, że to właściwie nie ma żadnego znaczenia dla Rosji - powiedziała.
Jak podkreśliła, "i z tego jest nauka". - W tym momencie, gdzie się kończy pole manewru, okazuje się, że Rosja odstępuje - dodała.
Odnosząc się do gróźb nuklearnych Putina, Pełczyńska-Nałęcz stwierdziła, że odpowiedź Zachodu "powinna być taka jak podczas zimnej wojny". - To wystarczyło przez wiele lat. Trzeba rozumieć, że demonstracja siły chroni nas przed Putinem bardziej niż próba szukania ugody, bo to nie jest język, który Putin rozumie - oceniła.
"Gra toczy się o globalny układ sił"
Pytana o relacje Zachód-Chiny, Pełczyńska-Nałęcz odpowiedziała, że "mamy tendencję, co jest naturalne z perspektywy Polski, widzieć tę konfrontację Zachód-Rosja". - A tymczasem gra toczy się o globalny układ sił - oceniła. - To nie jest przypadek, że w momencie, gdy odbywał się szereg szczytów, począwszy od szczytu Unii Europejskiej aż do tego szczytu NATO, to odbył się szczyt BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA - red.), a potem odbyło się jeszcze spotkanie państw Morza Kaspijskiego. To pokazuje, że Rosja chce zademonstrować, że nie jest izolowana i faktycznie nie jest. Gra toczy się o to, czy powstanie antyzachodnia koalicja - podkreśliła.
Generał Pacek zwrócił uwagę, że "w NATO podczas tego szczytu mówiono, że Chiny stanowią wyzwanie dla Sojuszu". - A wyzwanie to jest stan niepewności przed podjęciem decyzji, stan, który może się przerodzić w szansę albo zagrożenie - ocenił. Jego zdaniem "Joe Biden się podczas tego szczytu dobrze zapisał". - Przywódcy patrzą na Rosję, ale myślą o Chinach. Patrzą na Ukrainę, ale myślą o tym, co się może stać na Tajwanie. Świat zmierza do konfliktu, oby nigdy do niego nie doszło - dodał.
"Putin nie ma dokąd się cofnąć"
Goście "Kropki nad i" byli pytani również o kolejne decyzje Władimira Putina w sprawie Ukrainy. Zdaniem byłej ambasador RP w Moskwie "Putin nie ma dokąd się cofnąć, więc o ile tylko będzie mógł, będzie szedł do przodu w demolowaniu Ukrainy" - Ale równocześnie ma bariery wewnątrz Rosji. Rozumie, że to poparcie społeczeństwa rosyjskiego nie jest absolutnie dla wszystkiego - dodała.
Generał Pacek mówił, że nie spodziewa się, że w Rosji dojdzie do buntu matek i sióstr żołnierzy, którzy atakują Ukrainę. - Rosja przeżyła już różne historie. To jest naród, który może wiele znieść - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24