W Hamburgu, w związku ze szczytem G20, który odbędzie się w tym mieście w dniach 7-8 lipca, wprowadzono drastyczne środki bezpieczeństwa. Powodem są obawy przed atakami terrorystycznymi, a także przed aktami przemocy ze strony przeciwników szczytu - relacjonuje agencja AFP.
Do liczącego 1,7 mln mieszkańców portowego miasta na północy Niemiec ściągnięto 20 tysięcy policjantów, także z Austrii. Do pilnowania porządku i bezpieczeństwa wykorzystają oni 28 śmigłowców, 3000 pojazdów i 185 psów.
Władze obawiają się nie tylko ataków terrorystycznych, ale także gwałtownych protestów przeciwników szczytu, którzy od tygodni zapowiadają, że zablokują jego prace.
"Nie ma usprawiedliwienia dla przemocy"
Już w minionych dniach policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, by rozpędzić nielegalne demonstracje liczące po kilkaset osób.
W czwartek rano osiem samochodów spłonęło w salonie Porsche, nikt nie przyznał się do ataku. Policja bada, czy incydent miał związek ze szczytem. W obawie przed zniszczeniami, część witryn sklepowych zabito dyktą albo w inny sposób zabezpieczono.
- Nie ma usprawiedliwienia dla przemocy - powiedziała w wywiadzie dla czwartkowego "Die Zeit" niemiecka kanclerz Angela Merkel, która będzie gospodynią spotkania z udziałem między innymi prezydenta USA Donalda Trumpa, prezydenta Rosji Władimira Putina i prezydenta Chin Xi Jinpinga.
Według władz, na protesty przeciwko G20 może przyjechać do Hamburga do 100 tysięcy osób, z czego 7-8 tysięcy ze skrajnie lewicowych środowisk anarchistycznych. Przewidziano w sumie ponad 30 demonstracji, mimo że wytyczono strefę zakazu zgromadzeń, która obejmuje 38 km kwadratowych - praktycznie całe śródmieście.
Szczególne obawy budzi zwołany na czwartek wieczorem 10-tysięczny pochód pod hasłem "Welcome to Hell" ("Witamy w piekle") zwołany przez "autonomiczny sojusz antykapitalistyczny". Władze obawiają się udziału w nim przedstawicieli środowisk tzw. black blocs - anarchistycznych grupek zamaskowanych młodych ludzi, którzy w przeszłości odpowiadali za gwałtowny przebieg demonstracji antyglobalistycznych w różnych częściach Europy.
Głosy krytyki
Andy Grote, szef MSW Hamburga będącego osobnym krajem związkowym, przestrzegł, że środowiska anarchistyczne postawiły sobie za cel "zorganizowanie największego black bloc w historii". Jak pisze AFP, Hamburg jest "bastionem brutalnej kontestacji", której ośrodkiem jest okupowany od blisko 30 lat przez squattersów dawny teatr Rote Flora, położony niedaleko centrum kongresowego szczytu, które otoczono blokami betonu i metalowymi barierami.
Kolejna wielka demonstracja z inicjatywy ekstremistycznej lewicy zaplanowana jest w Hamburgu na sobotę rano.
W Niemczech pojawiły się głosy krytyki, że na miejsce uciążliwego dla mieszkańców spotkania przywódców G20 wybrano duże miasto, zamiast - wzorem niektórych poprzednich szczytów - izolowane miejsce oddalone od skupisk ludności. Władze tłumaczyły wybór Hamburga chęcią zachowania przejrzystości w czasach, gdy obywatele nie mają zaufania do polityki. Niemniej wielu hamburczyków postanowiło w tych dniach opuścić miasto.
Autor: tas//rzw/jb / Źródło: PAP