Systemy HIMARS trafiły do Syrii. Amerykanie oferują je Polsce

[object Object]
System HIMARS w akcjiUS Army
wideo 2/23

Oferowane Polsce jako przyszłe wyrzutnie rakiet Homar amerykańskie systemy HIMARS trafiły na terytorium Syrii - donosi agencja Reutera i Rosjanie. Broń znajduje się w wybitnie zapalnym regionie, gdzie coraz częściej dochodzi do starć sił USA i wspieranych przez Amerykanów z wojskami syryjskiego reżimu, wspieranego przez Rosję.

Wyrzutnie rakiet HIMARS trafiły do południowo-wschodniej Syrii w ubiegłym tygodniu - poinformowała agencja Reutera, powołując się na informatorów w wywiadach państw regionu.

Do informacji odniosła się Moskwa, według której nie był to najszczęśliwszy ruch, ponieważ zdaniem Rosjan amerykańskie wyrzutnie "mogą zostać użyte" przeciw siłom walczącym z tak zwanym Państwem Islamskim. Moskwa nieustannie twierdzi, że jej sojusznicy atakują tylko "terrorystów", podczas gdy według Amerykanów pod tym wygodnym pojęciem kryją się wszyscy przeciwnicy reżimu Baszara Asada, w tym tacy, których Waszyngton uznaje za "umiarkowanych rebeliantów".

Wyraźne wzmocnienie w zapalnym punkcie

Nowe amerykańskie uzbrojenie jeszcze bardziej komplikuje sytuację w tym zapalnym regionie Syrii, gdzie niebezpiecznie blisko bezpośredniego starcia znalazły się z jednej strony siły otwarcie wspierane przez USA i Rosję oraz Iran z drugiej. Doszło już do wzajemnych ostrzałów. Amerykanie zestrzelili między innymi irańskiego drona, który miał atakować ich "doradców" wspierających syryjskich rebeliantów. Zbombardowali też kolumnę sił reżimu. Te natomiast powoli posuwają się w kierunku ważnej dla Amerykanów bazy syryjskich rebeliantów w Tanf. USA ich wyszkoliły i uzbroiły, nie chcą więc teraz pozwolić, aby zabijały ich siły reżimowe dysponujące wydatnym wsparciem Iranu i Rosjan. Sytuacji nie zmienia znacząco fakt, że obie strony zapewniają, iż ich głównym celem jest walka z dżihadystami. Wobec ciągłego natarcia sił reżimowych i coraz częstszych starć Amerykanie najpewniej postanowili wykonać demonstrację. Do tej pory wyrzutnie HIMARS były trzymane za granicą na terytorium sąsiedniej Jordanii, przez co miały ograniczone możliwości blokowania marszu sił reżimowych na Tanf. Teraz postawiono je w Syrii, przez co mogą sięgnąć dalej i potencjalnie atakować siły reżimowe z dystansu. Jednocześnie są też wyraźną deklaracją o zdecydowanym wsparciu USA dla rebeliantów.

Wyrzutnie rakiet HIMARS miały trafić do południowo-wschodniej Syrii w ubiegłym tygodniu | US Marine Corps

Wsparcie z dystansu

Systemy HIMARS mają w swojej podstawowej wersji zasięg rzędu 80 kilometrów. Tak daleko mogą zalecieć rakiety GMLRS, będące ich standardowym uzbrojeniem. Każda ciężarówka-wyrzutnia może zabrać ich sześć. Alternatywnie można je zastąpić jedną rakietą balistyczną ATACMS o zasięgu 300 km. Wszystkie są precyzyjnie naprowadzane i według deklaracji producenta - koncernu Lockheed Martin - bardzo celne. Wyrzutnie są zamontowane na stosunkowo lekkich i mobilnych ciężarówkach, które można zmieścić nawet do średnich samolotów transportowych C-130 Herkules.

Samo użycie bojowe systemów HIMARS nie jest niczym nadzwyczajnym. Od lat są wykorzystywane w Afganistanie, Iraku i Syrii jako precyzyjne wsparcie dalekiego zasięgu w walkach z różnej maści rebeliantami i dżihadystami. Dotychczas nie przerzucano ich jednak na front w Syrii, ale trzymano na terytorium sąsiednich Turcji i Jordanii. Przekroczenie nimi granicy to sygnał.

W Iraku znajdują się blisko epicentrum walk - od miesięcy wykorzystywane są do ostrzeliwania dżihadystów w regionie Mosulu.

Potencjalnie polski skorupiak

Szerokie wykorzystanie systemu HIMARS na Bliskim Wschodzie oznacza, że szybko staje się on najgruntowniej przetestowanym spośród wszystkich oferowanych Polsce w programie Homar. W jego ramach MON planuje zakupić kilkadziesiąt wyrzutni rakiet o zasięgu do 300 kilometrów. Mają one być najdłuższym ramieniem polskiej artylerii i służyć do precyzyjnych ataków na ważne cele znajdujące się na zapleczu frontu.

Prace nad zakupem systemów Homar, które znacząco zwiększyłyby siłę rażenia polskiego wojska, trwają już jednak od 2012 roku. Bez wyraźnych efektów. Teraz MON twierdzi, że mają one bardzo wysoki priorytet i umowa ma zostać podpisana jeszcze w tym roku. Brak jednak konkretnych informacji na temat postępów rozmów.

Wiadomo, że poza Amerykanami oferującym system HIMARS, o polskie zamówienie walczą też Izraelczycy z systemem Lynx. Swój sprzęt oferuje też turecki koncern Roketsan. MON oczekuje, że zakupowi będzie towarzyszyć częściowy transfer technologii i wykorzystanie ciężarówek Jelcza jako podwozia dla samej wyrzutni rakiet.

Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army

Tagi:
Raporty: