Tureckie władze poinformowały, że w czwartek zabitych zostało ponad 50 żołnierzy syryjskiej armii rządowej. To odwet sił rebelianckich wspieranych przez Turcję po ataku powietrznym wojsk syryjskich w prowincji Idlib w północno-zachodniej Syrii, w którym zginęło dwóch tureckich żołnierzy.
Dyrektor ds. komunikacji w biurze prezydenta Turcji Fahrettin Altun oświadczył, że atak powietrzny przeprowadziły wojska reżimu prezydenta Syrii Baszara al-Asada. Zginęło dwóch tureckich żołnierzy, a pięciu zostało rannych.
Altun podkreślił, że tureckie wojska, obecne w północno-zachodniej Syrii, dokonały ataku odwetowego, w wyniku którego zginęło ponad 50 syryjskich żołnierzy. Zniszczonych zostało także pięć czołgów, dwa transportery opancerzone i dwie ciężarówki.
Rosyjskie MON: nasze samoloty pomogły odeprzeć atak rebeliantów
Do informacji z Ankary odniosło się ministerstwo obrony Rosji, które wezwało władze Turcji, by przestały udzielać wsparcia "grupom terrorystycznym" w Idlibie. Według Moskwy rebelianci "pod osłoną artyleryjską wojsk tureckich przeprowadzili kilka zmasowanych ataków" na pozycje syryjskie w rejonie miast An-Najrab i Kaminas na południe od miasta Idlib, raniąc czterech żołnierzy rosyjskich.
Resort potwierdził, że rosyjskie siły przeprowadziły naloty przeciwko zbrojnym grupom, wspieranym przez Ankarę. Wyjaśniono, że "formacje terrorystyczne" zostały zaatakowane przez bombowce Su-24, dzięki czemu atak rebeliantów został odparty przez syryjską armię, która zniszczyła "czołg, sześć pojazdów opancerzonych i pięć ciężko uzbrojonych pojazdów terenowych".
Rosyjski resort oświadczył, że wzywa Turcję, by w celu uniknięcia w przyszłości podobnych incydentów "przestała wspierać działania terrorystów i przekazywać im uzbrojenie".
Wyniki pokojowych rozmów dalekie od oczekiwań
Wymiana ognia miała miejsce dzień po tym, jak prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan po raz kolejny wezwał reżim syryjski do wycofania swoich sił do końca lutego za linię tureckich posterunków obserwacyjnych. Erdogan podkreślił, że wyniki rozmów z Rosją na temat sytuacji w Idlibie są dalekie od jego oczekiwań i ostrzegł, że turecka operacja militarna w tym regionie to "kwestia czasu".
W wyniku trwającej od grudnia w Idlibie ofensywy syryjskich sił rządowych, wspieranych przez Rosję, Turcja straciła kilkunastu żołnierzy, co spowodowało napięcia między Ankarą i Moskwą. Rosja zapewnia jednak, że respektuje wcześniejsze ustalenia z Turcją dotyczące zawieszenia broni, a syryjskie siły rządowe odpierają ataki "grup terrorystycznych" w Idlibie.
Prowincja Idlib jest ostatnim w Syrii bastionem rebeliantów walczących z reżimem prezydenta Asada. Część ugrupowań rebelianckich jest wspierana przez Turcję, która w ostatnich tygodniach wyraźnie wzmocniła swoje posterunki w tej prowincji i chce zatrzymać syryjską ofensywę, w wyniku której setki tysięcy cywilnych osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów i ucieczki, głównie w stronę tureckiej granicy.
Autorka/Autor: pp/kab
Źródło: PAP