1,4 tys. żołnierzy w roli zakładników? Jak dyktator uniknął aresztu


1,4 tys. żołnierzy Republiki Południowej Afryki, którzy biorą udział w misji pokojowej w Darfurze, stało się w poniedziałek zakładnikami sudańskiego rządu - władze w Chartumie groziły, że otworzą do nich ogień, jeśli RPA nie pozwoli prezydentowi Sudanu Omarowi el-Baszirowi na powrót do kraju. Tak twierdzi popularny południowoafrykański portal. Dowództwo armii RPA stanowczo zaprzeczyło tym informacjom.

Prezydent Sudanu Omar el-Baszir w poniedziałek bez przeszkód wyleciał z RPA i wrócił do ojczyzny. Pomimo sądowego nakazu aresztowania, wydanego przez południowoafrykański sąd na wniosek Międzynarodowego Trybunału Karnego.

To, dlaczego to było możliwe, stało się przedmiotem spekulacji w południowoafrykańskich mediach. Największy portal informacyjny w RPA, powołując się na żołnierzy południowoafrykańskich w Sudanie, podał informację, że w poniedziałek armia sudańska otoczyła bazy sił pokojowych RPA. Jednak armia RPA zaprzeczyła w środę tym rewelacjom.

Grozili egzekucją żołnierzy?

Jak podał południowoafrykański portal News24.com, Sudan posłużył się szantażem. Sudańscy żołnierze otoczyli jednostki RPA przebywające na misji pokojowej w Darfurze. Wycofali się dopiero gdy samolot z prezydentem el-Baszirem wylądował w stolicy Sudanu, Chartumie.

- Byliśmy przerażeni - zostaliśmy otoczeni przez żołnierzy. Rozdaliśmy naszym siłom dodatkową amunicję na wypadek, gdyby jej potrzebowali - powiedział jeden z żołnierzy RPA, cytowany przez portal.

- Pojazdy wroga podjechały pod naszą bazę, a nasz dowódca postawił nas w stan wyższej gotowości - relacjonował inny żołnierz.

Nie mieliby żadnych szans

Jeszcze inny żołnierz południowoafrykański powiedział, że gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli, to siły RPA "musiałyby się poddać, ponieważ lekko uzbrojony batalion nie mógłby walczyć z całą armią".

Kontyngent RPA od lat zabiega o uzyskanie lepszego sprzętu wojskowego na misji w Darfurze. Jednak Sudan wielokrotnie blokował dostawy uzbrojenia, niejednokrotnie posuwając się nawet do zakazania południowoafrykańskim samolotom wojskowym dostępu do strefy powietrznej tego kraju, podał portal News24.com

W zeszłym tygodniu jeden z dowódców armii RPA narzekał na konferencji prasowej, że nie tylko sudańscy żołnierze, ale także rebelianci w Darfurze są lepiej uzbrojeni od południowoafrykańskich sił pokojowych.

"Jestem wdzięczny, że nasz rząd nie aresztował Baszira. Dowódca batalionu powiedział, że jak Baszir bezpiecznie wylądował w Chartumie, wszyscy sudańscy żołnierze się wycofali. Sytuacja wróciła do normy" - napisał w wiadomości do przyjaciół w kraju jeden z żołnierzy RPA w Darfurze.

"Nie ma w tym krztyny prawdy"

Rzecznik prezydenta RPA Jacoba Zumy odesłał dziennikarzy z pytaniami do dowództwa armii. Armia wydała oświadczenie, w którym zdecydowanie zaprzeczyła, że opisywane wydarzenia miały miejsce.

- Chciałbym zapewnić naród, że nasi żołnierze służący w misji ONZ są całkowicie bezpieczni i kontynuują swoją pracę. Nie ma absolutnie żadnej prawdy w tych artykułach - powiedział rzecznik południowoafrykańskiego resortu obrony Siphiwe Dlamini.

"Nie ma krztyny prawdy w tych rewelacjach. Nie ma także żadnych podstaw, by je wesprzeć. W opisywanym okresie siły RPA nie były w żaden sposób zagrożone", oświadczyła armia RPA.

Autor: fil//gak / Źródło: News24.com, tvn24.pl