Stała się tragedia. Nie wiadomo dlaczego. Wszędzie gdzie spojrzałem była policja, zjawili się też psychologowie, byli lekarze. Karetki pogotowia odwoziły najprawdopodobniej rannych
Chłopak miał ogromne szczęście. - To bardzo duża szkoła. Był w zupełnie innym miejscu. Oni nawet nie słyszeli strzałów - mówi.
Policja była wszędzie
Kiedy Sycha był w drodze na miejsce tragedii, "miasto było już praktycznie zablokowane". Pod szkołą roiło się od policjantów i lekarzy. - Stała się tragedia. Nie wiadomo dlaczego. Wszędzie gdzie spojrzałem była policja, zjawili się też psychologowie, byli lekarze. Karetki pogotowia odwoziły najprawdopodobniej rannych - relacjonuje Polak.
- Nie dało się dojść w kierunku szkoły. Dzieci zostały ewakuowane - części została zamknięta w klasach, część została skierowana w kierunku basenu i hali sportowej - opowiada Sycha. Uczniowie mogli zostać odebrani tylko i wyłącznie przez rodziców.
Kim był napastnik?
Sycha potwierdza, że docierają sprzeczne informacje w sprawie samego napastnika. Wiadomo, że ma 17 lat i pochodzi z miejscowości położonej nieopodal Winnenden. Nie do końca pewne jest czy był absolwentem szkoły, do której wdarł się środowego poranka czy został z niej wyrzucony.
W wyniku ataku 17-letniego chłopca zginęło 15 osób. Sam napastnik został zastrzelony przez policję.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP/EPA