Soros i polski rząd popierają pomysł "rządu" strefy euro


- Bez rządu gospodarczego euro nadal będzie skazane na łaskę i niełaskę rynków finansowych - ocenił finansista Georges Soros w wywiadzie opublikowanym w "Le Monde". Pomysł utworzenia ciała zarządzającego gospodarką państw euro, wysunięty przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego, pozytywnie ocenił polski rząd. Niemiecka opozycja natomiast wypowiedziała się zdecydowanie negatywnie.

Według Sorosa, znanego miliardera i finansisty, europejski rząd gospodarczy jest koniecznością. - Strefa euro, w taki sposób jak jest zbudowana, nie ma reżimu budżetowego i fiskalnego. Tak długo jak ten rząd nie będzie istnieć, rynek będzie myślał, że może zarobić - powiedział Soros.

Euroobligacje daleką wizją

Na wtorkowym szczycie Francji i Niemiec prezydent Nicolas Sarkozy i kanclerz Angela Merkel zaproponowali utworzenie rządu gospodarczego strefy euro, który składałby się z głów państw i szefów rządów wszystkich 17 krajów wspólnej waluty. Politycy mieliby się spotykać co najmniej dwa razy do roku.

Prezydent i kanclerz ocenili jednak, że integracja europejska nie jest jeszcze na tyle zaawansowana, aby można było wypuścić wspólne euroobligacje, mające zastąpić obligacje krajów członkowskich. Takie rozwiązanie proponowali między innymi Włosi, którzy chcieli w ten sposób polepszyć sytuację finansową zadłużonych krajów strefy euro.

Z chłodną oceną obligacji przedstawioną przez Merkel i Sarkozy'ego, zgodził się Soros. - Sarkozy miał rację we wtorek, kiedy powiedział, że kwestia euroobligacji powinna być rozważana pod koniec procesu. To powinien być cel. Aby wyjść z dołka, kraje członkowskie muszą finansować się po rozsądnych kosztach - ocenił finansista.

Polska się cieszy

Wyniki spotkania prezydenta i kanclerz ocenił również rzecznik polskiej prezydencji. Jak powiedział Konrad Niklewicz, Polska uznała wtorkowe spotkanie za "pozytywne". Polski rząd nie obawia się też, że regularne szczyty krajów wspólnej waluty doprowadzą do podziału UE na Europę dwóch prędkości.

Zdaniem Niklewicza, w zapowiedzi utworzenia rządu gospodarczego w strefie euro złożonego z 17 szefów państw i rządów krajów wspólnej waluty i z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem na czele, "nie ma żadnego nowego elementu". Ów "rząd" obradowałby dwa razy do roku, lub częściej, gdyby było to potrzebne. - Oddzielne spotkania strefy euro na poziomie ministrów i szefów państw i rządów odbywają się już teraz. 21 lipca Herman van Rompuy przewodniczył szczytowi strefy euro w Brukseli - powiedział Niklewicz.

Zdaniem Warszawy, na głębokie reformy dotyczące zarządzania gospodarczego w strefie euro będą jednak musiały się zgodzić wszystkie kraje członkowskie UE. Będzie to bowiem wymagało zmian traktatowych, których uchwalenie następuje jednomyślnie

Niklewicz z zadowoleniem przyjął też jeden z uzgodnionych przez Merkel i Sarkozy'ego postulatów, by do lata 2012 roku wszystkie kraje wspólnej waluty zapisały w swych konstytucjach górną granicę zadłużenia. To rozwiązanie istnieje już w polskiej konstytucji, która ogranicza dług publiczny do 60 proc. PKB.

Niemcy ozięble

Mniej pozytywnie szczyt przywódców Francji i Niemiec ocenili politycy niemieckiej opozycji. - Zaprezentowano jedynie zalecenia dwóch państw. To jeszcze nie jest rzeczywistość w UE oraz żadne rozwiązanie kryzysu - ocenił przewodniczący frakcji Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Frank-Walter Steinmeier. - Te propozycje nie ugaszą aktualnego pożaru w strefie euro - dodał polityk.

Jak dodał, "fatalne" było to, że już przed szczytem uzgodniono, iż nie będzie mowy o możliwości emitowania wspólnych obligacji strefy euro, o których dyskutuje obecnie cała UE. Zdaniem Steinmeiera kanclerz Merkel odrzuca euroobligacje, bo chce zapewnić sobie spokój w koalicji rządzącej z liberalną FDP, która kategorycznie sprzeciwia się wspólnym obligacjom strefy euro.

- Wiele hałasu o nic" - tak natomiast skomentowała spotkanie przywódców Francji i Niemiec przewodnicząca Zielonych Claudia Roth. Zdaniem jej partyjnego kolegi Cema Ozdemira, uzgodnienia z Paryża idą w dobrym kierunku, ale nie są żadną nowością. - Równolegle potrzebujemy jeszcze euroobligacji, w przeciwnym razie strefa euro nie wyjdzie z kryzysu - ocenił Ozdemir.

Z kolei szefowa Lewicy Gesine Loetsch uznała, że szczyt Merkel-Sarkozy był "demonstracją bezradności", bo żadne z zaproponowanych działań nie zakończy kryzysu.

Źródło: PAP