Pierwszy z policjantów związanych ze śmiercią polskiego emigranta Roberta Dziekańskiego został skonfrontowany w poniedziałek w sądzie w Vancouver z nagraniem, które dokumentuje prawdziwy przebieg wydarzeń - podały kanadyjskie media. Dziekański zmarł w 2007 roku w wyniku ataku serca po użyciu przez funkcjonariuszy paralizatorów.
Nagranie zrobione przez podróżnego na lotnisku w Vancouver stało się jednym z najważniejszych dowodów w procesie policjanta Billa Bentleya. Istnieje bowiem rozbieżność między wyjaśnieniami złożonymi przez czterech oskarżonych policjantów w 2009 r., po śmierci Dziekańskiego, a wydarzeniami zarejestrowanymi kamerą na lotnisku. Bentley jest pierwszym policjantem, który pojawia się na nagraniu. Podobnie jak pozostali trzej funkcjonariusze uczestniczący w zdarzeniu, jest oskarżony o składanie fałszywych zeznań.
Ciąg dalszy przesłuchań
W ubiegłym tygodniu sąd prowadził przesłuchania dotyczące dopuszczalności dowodów. Obrona i prokurator złożyli wnioski dotyczące uwzględnienia dowodów. Problem polegał m.in. na tym, że Bentley, składając zeznanie, nie został poinformowany, iż jego wyjaśnienie może zostać użyte jako dowód w procesie. Nie miał też możliwości skonsultowania się z prawnikiem. Zarzut fałszywych zeznań jest stawiany policjantom w konsekwencji dochodzenia specjalnego prokuratora Richarda Pecka, oddelegowanego przez rząd Kolumbii Brytyjskiej do zajęcia się sprawą śmierci Dziekańskiego. Dwa lata temu, po zakończeniu prac, Peck uznał, iż małe jest prawdopodobieństwo skazania policjantów na podstawie innych potencjalnych zarzutów.
Wcześniej, w czerwcu 2010 r. to właśnie Peck rekomendował rządowi prowincji ponowne przeanalizowanie wcześniejszej decyzji o umorzeniu śledztwa wobec policjantów. Peck został oddelegowany do pracy nad sprawą śmierci Dziekańskiego po publikacji raportu komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która pracowała na zlecenie rządu Kolumbii Brytyjskiej.
"Użycie paralizatora nieuzasadnione"
Braidwood uznał użycie tasera wobec Dziekańskiego za nieuzasadnione, a działania policjantów z RCMP (Royal Canadian Mounted Police - Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej) za pośpieszne. Podkreślił, że gdyby policjanci nie mieli paralizatorów, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń. W jego opinii użycie tasera spowodowało u Dziekańskiego wzrost ciśnienia krwi i przyspieszenie pracy serca, a pięciokrotne użycie broni odegrało olbrzymią rolę w śmierci zmęczonego i zdenerwowanego Polaka.
14 października 2007 r. Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli paralizatorów do obezwładnienia go. Jak wynikało z nagrania, które jeden ze świadków wydarzenia zarejestrował na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, podczas którego nikt nie skierował go do właściwej części lotniska, jednak w żaden sposób nie zagrażał policjantom. W grudniu 2009 r. komisja zajmująca się dochodzeniami ws. skarg na policję przedstawiła raport na temat zachowania czterech oficerów policji, w którym stwierdzono, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
Fałsztwe zeznania policjantów
Policjantom postawiono zarzut składania fałszywych zeznań, niemniej w kwietniu br. w raporcie urzędu koronerów Kolumbii Brytyjskiej napisano, że śmierć Dziekańskiego była zabójstwem. Termin ten w raportach Coroners Service (urząd koronerów) jest neutralnym terminem oznaczającym jedynie, że do śmierci doszło w wyniku działania innej osoby lub innych osób, ale nieprzypisującym nikomu winy. W opinii koronera śmierć Dziekańskiego nastąpiła w wyniku ataku serca po użyciu paralizatorów. Koroner Patrick Cullinane zaznaczył w raporcie, że doszedł do podobnych wniosków, co wcześniej sędzia Braidwood. Proces czterech policjantów miał się rozpocząć dwa lata temu, w maju 2011 r., termin był już jednak kilkakrotnie przesuwany. Obecnie planowane terminy procesy pozostałych policjantów to listopad br. i luty 2014 r.
Autor: rf/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24