Ponad tysiąc Afgańczyków demonstrowało rano w Kandaharze na południu Afganistanu przeciwko spaleniu Koranu przez amerykańskiego pastora. Według afgańskich władz zginęło 5 osób, a 46 zostało rannych. Dzień wcześniej w Mazar-i-Szarif podczas podobnej demonstracji, która przerodziła się w krwawy atak na biuro ONZ, zginęło 7 pracowników organizacji.
Setki policjantów usiłowały nie dopuścić demonstrantów, w większości młodych ludzi, do siedziby administracji prowincji. Policjanci strzelali w powietrze, aby rozpędzić tłum. Demonstranci krzyczeli: "Śmierć Ameryce", "Śmierć Karzajowi" (prezydentowi Afganistanu).
Zdaniem rzecznika gubernatora prowincji Kandahar, protesty były inspirowane przez talibów, którzy w ten sposób chcieli wykorzystać sytuację do wzbudzenia niepokojów.
Krew ONZ prawa
W piątek biuro ONZ w mieście Mazar-i-Szarif na północy Afganistanu zostało zaatakowane przez uczestników demonstracji zorganizowanej w proteście przeciwko spaleniu Koranu przez pastora Wayne'a Sappa.
Doszło do tego na Florydzie na polecenie i pod czujnym okiem Terry'ego Jonesa, kontrowersyjnego pastora, który już w rocznicę zamachów z 11 września chciał spalić święta księgę islamu.
ONZ potwierdziła śmierć siedmiu pracowników. Policja poinformowała o zatrzymaniu podejrzanego o zaplanowanie zamachu oraz 20 osób podejrzanych o udział w napadzie. W sprawie ataku na specjalnym posiedzeniu zebrała się Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Miejscowe władze o inspirowanie zamieszek oskarżają talibów.
Źródło: reuters, pap