Wypowiedzi ambasadora Polski Leszka Szerepki "mogą być nazwane dezinformacją" - ogłosiła w niedzielę białoruska telewizja państwowa. To reakcja na niedawną konferencję prasową dyplomaty w Mińsku, na której poinformował, że ambasada musi wyprowadzić się z dotąd wynajmowanego budynku i wciąż nie może znaleźć nowego.
W cotygodniowym programie "W centrum uwagi" telewizja pokazała niektóre wypowiedzi Szerepki. Sporna okazała się jego wypowiedź, dotycząca wyprowadzki ambasady z dotychczas wynajmowanego budynku mimo, że nie ma dokąd się przenieść.
Umowa o wynajem budynku ambasady wygaśnie pod koniec roku. Tym razem władze białoruskie jej nie przedłużą. Polski ambasador wyjaśniał na konferencji, że strona białoruska zaproponowała dwa lokale, które nie odpowiadają potrzebom polskiej placówki, a budowa stałej siedziby na wydzielonej Polakom wcześniej działce zajmie pięć lat.
Polska "głównym winowajcą"
Ambasador operuje faktami, które nie mają żadnych podstaw, albo są mocno zniekształcone i w innym języku niż dyplomatyczny mogą się nazywać dezinformacją. Czy świadomą, czy nie - to inna sprawa Białoruska telewizja
Telewizja oznajmiła też, że Domy Polskie na Białorusi nie zmieniły właściciela, ponieważ zarządza nimi Związek Polaków na Białorusi (ZPB).
ZPB podzielone
Szerepka na konferencji mówił o konflikcie wokół tego związku, podzielonego na kierownictwo uznawane przez Warszawę i struktury popierane przez Mińsk. Przypomniał, że Domy Polskie, użytkowane obecnie przez ZPB popierany przez władze w Mińsku, powstały za polskie pieniądze.
- Byliśmy świadkami przejęcia mienia, przeprowadzonego przez jakąś grupę, która teraz wykorzystuje ten majątek, podczas gdy Polska kupiła go po to, by był wykorzystywany przez całą mniejszość polską na Białorusi - powiedział ambasador.
Bezpodstawne fakty
Białoruska telewizja odniosła się do konferencji polskiego dyplomaty stwierdzając, że "ambasador operuje faktami, które nie mają żadnych podstaw, albo są mocno zniekształcone i w innym języku niż dyplomatyczny mogą się nazywać dezinformacją. Czy świadomą, czy nie - to inna sprawa."
Ponadto porównała starcia z policją w Warszawie w Święto Niepodległości z rozbiciem przez białoruską milicję demonstracji opozycji w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku. Zdaniem telewizji, wydarzenia w Mińsku, zakończone procesami byłych opozycyjnych kandydatów i wyrokami skazującymi, były analogiczne do zamieszek w Warszawie, a polskie władze krytykując Białoruś za stłumienie protestów powyborczych stosują "podwójne standardy".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24