Nie sposób ocenić rozmiarów tragedii - setki zwłok nadal leżą na ulicach, miasto wygląda jak po bombardowaniu, 70 procent domów legło w gruzach - oto obraz Pisco, jednego z peruwiańskich miast nawiedzonych przez środowe trzęsienie ziemi.
W mieście leżącym nad Pacyfikiem, ponad 200 kilometrów na południe od stolicy kraju - Limy, ratownicy wciąż nie tracą nadziei na dotarcie do ludzi, którzy przeżyli pod gruzami. Brakuje jednak ciężkiego sprzętu. Zerwane mosty i głębokie rozpadliny w autostradzie panamerykańskiej uniemożliwiają dotarcie do miasta ratownikom z całego kraju.
Tymczasem pod gruzami miejscowej katedry i dużego hotelu są prawdopodobnie ludzie, którzy przeżyli. W czwartek wieczorem ratownicy dotarli do dwóch ocalałych. Tylko pod gruzami sanktuarium Świętego Klemensa zasypanych jest prawdopodobnie około 40 osób.
W piątek zaczęły znów działać telefony komórkowe, ale w Pisco mimo prób dostarczenia pomocy z sąsiednich krajów brakuje wszystkiego: trumien do chowania zmarłych, wody, żywności i leków.
Zdesperowani ludzie wynieśli wszystko z ocalałych sklepów i supermarketów w mieście, stoją w długich kolejkach po wodę, zatrzymują TIR-y z żywnością na autostradzie.
Od środy wystąpiło ponad 300 wstrząsów wtórnych, w tym dwa bardzo silne. W piątek rano wtórne trzęsienie o sile 6 stopni w skali Richtera zniszczyło wiele domów w miejscowości Huancavelica, na południe od Limy. Ci, których domy ocalały, boją się spać pod dachem, mimo iż sierpniowe noce w Peru są bardzo zimne.
Źródło: PAP/Radio Szczecin