Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wydał w niedzielę rano komunikat, w którym oznajmia, że za zamachem w Gaziantep może stać tzw. Państwo Islamskie (IS) i porównał je do zwolenników islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena oraz Partii Pracujących Kurdystanu.
W zamachu bombowym, do którego doszło w sobotę w nocy w mieście Gaziantep, w pobliżu granicy z Syrią zginęło co najmniej 50 osób, a 69 zostało rannych. Ofiary to przeważnie Kurdowie. Komunikat prezydenta głosi, że nie widzi on "żadnej różnicy" między Gulenem, którego oskarża o inspirowanie nieudanego zamachu wojskowego z 15 lipca, a Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) i Państwem Islamskim, które "prawdopodobnie jest sprawcą zamachu w Gaziantep".
Wrogowie Erdogana
W minionym tygodniu w trzech zamachach zginęło w Turcji co najmniej sześć osób, a blisko 260 zostało rannych. O ataki oskarżono bojowników PKK. Erdogan ogłosił wówczas, że to "organizacja terrorystyczna Gulena" stoi za ostatnimi atakami zorganizowanymi przez PKK, gdyż "dzieli się (z PKK) informacjami i danymi wywiadu". Podkreślił, że nie "ma w istocie różnicy" między PKK a "terrorystyczną organizacją gulenistów".
Gulen, który od lat przebywa na dobrowolnym wygnaniu w USA, to dawny sojusznik, a obecnie wróg Erdogana, który oskarża go o tworzenie równoległych struktur w państwie. Od próby wojskowego zamachu w Turcji prowadzone są na wielką skalę czystki wymierzone w osoby podejrzewane o przynależność do ruchu Gulena. Kurdowie, którzy walczą z bojownikami tzw. Państwa Islamskiego w Syrii uważani są przez USA i kraje koalicji wymierzonej w IS za skutecznych i ważnych sojuszników w tej kampanii. Amerykańskie wsparcie dla Kurdów stanowi źródło napięć między Waszyngtonem a Ankarą. PKK domaga się większej autonomii dla Kurdów w Turcji. Od 1984 roku konflikt kurdyjsko-turecki kosztował życie ponad 40 tys. osób, głównie rebeliantów. Unia Europejska i Stany Zjednoczone uznały PKK za organizację terrorystyczną.
Autor: kg//gak / Źródło: PAP