Prorosyjscy separatyści na wschodzie Ukrainy zdecydowanie odrzucili wezwanie nowego prezydenta kraju do złożenia broni. - Oni tak naprawdę chcą naszego rozbrojenia i bezwarunkowej kapitulacji. To nigdy się nie zdarzy - oznajmił Fiodor Berezin, jeden z głównych przedstawicieli separatystów w Doniecku.
Podczas swojej inauguracji w Kijowie Poroszenko proponował amnestię dla separatystów w zamian za złożenie broni, oraz "bezpieczny korytarz" do wycofania "rosyjskich najemników" z Ukrainy. Wzywał do zaprzestania walk, oferując przy tym decentralizację i uznanie statusu języka rosyjskiego. Separatyści deklarują jednak, że nie złożą broni i będą kontynuować walkę. - Tak długo jak ukraińskie wojska są na naszej ziemi, będziemy uznawać, że Poroszenko chce nas po prostu ujarzmić siłą - stwierdził Berezin. Przedstawiciel Donieckiej Republiki Ludowej zadeklarował, że "nigdy" się nie zgodzą na propozycję nowego prezydenta. Dalej na wschodzie podobne zdanie wygłosił przywódca samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, Walery Bołotow. - Od dzisiaj Ukraina ma nowego prezydenta i krew naszych oraz ich ludzi będzie obciążała jego sumienie - stwierdził separatysta. - Ukraińcy dokonali wyboru i muszą z tym żyć. Jeśli chodzi o nas, to nie mamy z nimi żadnych kontaktów dyplomatycznych - dodał.
Walki nie ustają
- Doszliśmy już do punktu, zza którego nie ma odwrotu - stwierdził Andriej Sukhanow, dowódca jednej z bojówek obsadzających blokadę na drodze wjazdowej do Słowiańska. Wokół tego miasta, będącego jednym z bastionów separatystów, w sobotę trwały sporadyczne starcia. Wojsko otacza Słowiańsk kordonem, starając się odciąć bojówki od źródeł zaopatrzenia i zmusić do poddania. Separatyści trzymają się jednak twardo, zadając straty wojsku. W piątek zestrzelili między innymi samolot rozpoznawczy. Ze Słowiańska uciekają natomiast cywile. - Ciągle słychać ostrzał i bombardowanie. Niszczą całe domy. Chowaliśmy się od trzech dni w piwnicy, ale dłużej się nie dało. Nie ma prądu ani wody - stwierdziła 38-letnia Inna, która przeszła przez posterunki rządowe wraz z matką i babcią. Walki trwają też dalej na wschodzie, w pobliżu Ługańska i w pobliżu granicy z Rosją. W ostatnich dniach strona rządowa poddała szereg przejść i posterunków granicznych. Brak kontroli nad granicą z Rosją to poważny problem dla wojska, ponieważ może teraz nią szeroko płynąć wsparcie w postaci "ochotników", uzbrojenia i zapasów. W reakcji na walki na granicy Władimir Putin wydał rozkaz Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, aby ją "uszczelniła". Jak podają rosyjskie media, prezydent chce przede wszystkim zapobiec jej nielegalnemu przekraczaniu. Jest to stwierdzenie bardzo "interesujące" biorąc pod uwagę to, że "ochotnicy" chcący przyłączyć się do separatystów nie mieli w ostatnich tygodniach problemów z przekraczaniem granicy. W Donbasie działa wręcz cały oddział złożony z mieszkańców rosyjskiego Kaukazu.
Autor: mk/tr / Źródło: Reuters, tvn24.pl