Prorosyjscy separatyści na wschodniej Ukrainie oświadczyli, że chcą kontroli nad całym obszarem obwodu donieckiego i ługańskiego, co ich zdaniem odpowiada porozumieniom z Mińska. Ukraińskie władze uznały, że jest to krok do zerwania tych ustaleń.
Ołeksandr Turczynow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) w Kijowie ostrzegł w poniedziałek, że jeśli Rosja zdecyduje się na eskalację kryzysu, Ukraina będzie się bronić. - Jesteśmy w stanie odpowiedzieć na agresję wojskową – powiedział.
Chcą "trwałego pokoju"
O zamiarze rozszerzenia granic poinformował w sobotę przywódca tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko. - Uważamy, że Mińsk jest jedynym rozwiązaniem konfliktu w sposób pokojowy. Jest to możliwość odebrania naszych tymczasowo okupowanych przez przeciwnika terytoriów bez dużego przelewu krwi – powiedział, zwracając się w nagraniu wideo do liderów państw UE i Stanów Zjednoczonych.
- Prosimy was o wyjaśnienie prezydentowi Petrowi Poroszence, że gotowi jesteśmy rozpatrzyć wszystkie środki, które pozwolą nam przywrócić trwały pokój na terytorium całej Donieckiej Republiki Ludowej w granicach obwodu donieckiego – oświadczył.
"Problemy ze zdrowiem psychicznym"
Turczynow ocenił w odpowiedzi, że słowa Zacharczenki świadczą o problemach ze zdrowiem psychicznym. - Oświadczenia Zacharczenki o planach opanowania całego obwodu ługańskiego i donieckiego wskazują nie tylko na pełną słabość intelektualną kremlowskich marionetek, ale świadczą też o dążeniach Rosji do zerwania mińskich porozumień poprzez ich dyskredytację – powiedział.
Zawarte w lutym w Mińsku porozumienia przewidywały, że na wschodniej Ukrainie dojdzie do zawieszenia broni i utworzenia strefy buforowej między stronami konfliktu. W dalszej kolejności miały się tam odbyć wybory samorządowe. Pierwszy, najważniejszy punkt porozumień, nie został do tej pory zrealizowany.
Autor: asz/ja / Źródło: PAP