Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała, że Polska przekazała Ukrainie obywatela tego państwa będącego rosyjskim agentem powiązanym z ukrywającym się w Rosji ukraińskim oligarchą Wiktorem Medwedczukiem. Pytany o te doniesienia minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak powiedział, że "to jest normalna współpraca państw praworządnych".
Zatrzymany w Polsce agent został deportowany i znajduje się w areszcie śledczym w Kijowie - poinformowało SBU. Ukraińskie media piszą, że zatrzymany i wydalony z Polski do Ukrainy agent to "ekspert polityczny" i "propagandysta" związany z Wiktorem Medwedczukiem, ukraińskim oligarchą, który ma bliskie stosunki z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem.
SBU podkreśliła, że do zatrzymania doszło dzięki współpracy z polskimi organami ścigania. "Po raz pierwszy od początku inwazji na pełną skalę, na wniosek SBU, rosyjski agent, który pracował przeciwko naszemu krajowi w sferze informacyjnej, został przekazany Ukrainie" - poinformowano w komunikacie.
"Pracował jednocześnie dla dwóch służb kraju agresora"
"Zgodnie z materiałami śledztwa (…) został zwerbowany i pracował jednocześnie dla dwóch służb specjalnych kraju agresora: FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji) i rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego. Na polecenie okupantów dyskredytował Ukrainę na arenie międzynarodowej i pracował nad destabilizacją sytuacji wewnętrznej w krajach partnerskich naszego kraju" - zaznaczyła SBU.
W komunikacie wyjaśniono, że w 2022 r. zatrzymany współpracownik rosyjskich służb wyjechał z Ukrainy do Rosji, gdzie stał się jednym z kluczowych ideologów projektów medialnych Kremla. Był również częstym gościem programów politycznych w rosyjskiej telewizji.
Wiktor Medwedczuk, prorosyjski polityk ukraiński, został zatrzymany w kwietniu 2022 r. podczas próby ucieczki z Ukrainy i przekazany Rosji w ramach wymiany pięć miesięcy później. Był uważany za głównego lobbystę interesów Kremla w Ukrainie, a o jego zażyłości z Kremlem świadczy fakt, że Putin jest ojcem chrzestnym jego córki.
Siemoniak: to normalna procedura
Zapytany o tę sprawę w "Kropce nad i" minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak powiedział, że "jest to normalna procedura". - Do Polski są deportowani podejrzani o przestępstwa, o których my występujemy. Kilka tygodni temu na przykład z Bośni i Hercegowiny deportowano do nas osobę podejrzewaną o koordynowanie aktów dywersji w Polsce, obywatela Rosji. A jeśli mamy obywatela Ukrainy, na którym zależy Ukrainie, to go deportujemy do Ukrainy - dodał.
Minister stwierdził też, że "to jest normalna współpraca państw praworządnych, które jeżeli mają osobę, która na ich terenie jest podejrzana o przestępstwa, to o taką osobę występują". - To jest rutyna, tak bym to powiedział. Niech będzie osądzony na Ukrainie - skwitował.
- Mam pełne zaufanie, że ukraińskie służby, ukraiński wymiar sprawiedliwości właściwie się zajmą taką osobą - zaznaczył Siemoniak. Pytany, czy jest to sukces służb, odpowiedział: - Tu nie mówimy o sukcesach, mówimy o dobrej współpracy. Ukraińcy nam pomagają w różnych sprawach, my pomagamy Ukraińcom. To jest naturalne w sytuacji, gdy przeciwnik jest wspólny, gdy mamy do czynienia z takim sposobem działania.
- Wspominałem o aktach dywersji, że rosyjskie służby w ubiegłym roku zlecały przeprowadzanie aktów dywersji w Polsce. Często to byli niestety obywatele Ukrainy, którzy byli za pieniądze wciągani do tego procederu. Współpraca z Ukrainą tutaj dla nas jest absolutnie niezbędna. Musimy z Ukrainą współpracować, żeby pewne fakty ustalać - mówił minister.
Przed wypowiedzią ministra Tomasza Siemoniaka portal tvn24.pl zwrócił się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Sprawiedliwości z prośbą o komentarz w tej sprawie.
Autorka/Autor: sz/ft, adso
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: ssu.gov.ua