Prezydent Francji Nicolas Sarkozy pojawił się na zamieszkanych w dużej mierze przez imigrantów paryskich przedmieściach i oświadczył, że nielegalni przybysze nie mają co marzyć o francuskim obywatelstwie.
- Dopóki będę prezydentem, nie zaakceptuję nigdy powszechnego zalegalizowania pobytu nielegalnych imigrantów. To jest sprzeczne z wartościami Republiki - powiedział Sarkozy w Perreux-sur-Marne, które odwiedził zaraz po Epinay-sur-Seine i Bobigny.
- Za każdym razem, kiedy masowo to czyniono, osiągano przeciwny efekt - dodał, tłumacząc, że w ten sposób zachęcano do przybycia nowe masy nielegalnych imigrantów.
Stanowcza opinia Sarkozy'ego była wyraźnie wymierzona w socjalistyczną opozycję. W niedzielę jej szefowa Martine Aubry opowiedziała się za możliwie szerokim zalegalizowaniem pobytu we Francji tych imigrantów, którzy "chcą się zintegrować w naszym kraju".
20 mln euro na kamery
Podczas przemówienia na przedmieściach prezydent mówił też dużo o zaostrzeniu walki z przestępczością, handlarzami narkotyków, przemocą w szkole.
Skupił się na planowanym rozwoju monitoringu wideo, zaznaczając, że do 2011 roku potroi się liczba kamer nadzorujących w miejscach publicznych: na ulicach, w metrze i w szkołach. Francuskie państwo ma wydać na ten cel tylko w przyszłym roku 20 milionów euro.
Walka wyborcza
Jak zauważa dziennik "Le Monde", wizyta Sarkozy'ego na znanych z wysokiej przestępczości przedmieściach stolicy przypada na cztery miesiące przed francuskimi wyborami regionalnymi.
Część obserwatorów uważa, że poruszenie na nowo przez prezydenta tematu zaostrzenia walki z przestępczością jest przejawem kampanii wyborczej rządzącej prawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP).
Opozycja socjalistyczna zarzuca Sarkozy'emu, w przeszłości szefowi MSW, że próbuje zyskać elektorat, pobudzając jego strach przed nową falą przestępczości na "płonących przedmieściach", które były sceną masowych zajść i podpaleń samochodów jesienią 2005 roku.
Źródło: PAP, lex.pl