Paryski sąd zezwolił w piątek na licytację 70 masek indiańskiego plemienia z Arizony - Hopi. Sprzeciwiali się temu m.in. amerykański aktor Robert Redford i ambasador Stanów Zjednoczonych we Francji - informuje BBC.
Przedstawiciele plemienia Hopi i ich zwolennicy twierdzą, że maski, uznawane przez nich za święte, zostały skradzione, a ich sprzedaż to profanacja. Licytatorzy z kolei zauważają, że maski zostały w przeszłości sprzedane i odkupione legalnie.
Indiańskie maski o jaskrawych kolorach wykonane są z drewna, skóry i końskich włosów; cena za sztukę waha się od 2 tys. do 32 tys. dol.
Redford: To świętokradztwo
Rdzennych Amerykanów wspiera aktor Robert Redford, który nazywa siebie "bliskim przyjacielem" plemienia. - Maski należą do plemienia Hopi, a aukcja to świętokradztwo - akt kryminalny, który będzie miał poważne konsekwencje natury etycznej - powiedział aktor. - Mam nadzieję, że te święte przedmioty wrócą do plemienia Hopi, do którego należą. One nie są na sprzedaż - dodał. Także amerykański ambasador w Paryżu Charles Rivkin oświadczył, że jest "bardzo zaniepokojony" licytacją. - Ważne jest, by nie tworzyć precedensu, który uprawomocniłby zakaz sprzedaży każdego świętego przedmiotu, niezależnie od tego, z jakiej kultury pochodzi. Naszym celem zawsze było wychwalanie kultury Hopi i zgodne z prawem rozpowszechnianie jej wśród jak największej liczby odbiorców - napisał w komunikacie paryski dom aukcyjny Neret-Minet Tessier & Sarrou, w którym odbędzie się aukcja artefaktów.
Autor: dp / Źródło: PAP