Tysiące przeciwników rządu premiera Silvio Berlusconiego demonstrowało w Rzymie pod hasłami obrony demokracji. Manifestanci nie zgadzają się z niekonstytucyjnym - ich zdaniem - dekretem, na mocy którego koalicja chce uratować listy kandydatów w wyborach samorządowych.
Na wiec na Piazza del Popolo, pod hasłem "Regole Day" ("Dzień zasad") przybyli politycy centrolewicowej opozycji, między innymi z jej największej siły - Partii Demokratycznej, oraz przedstawiciele nieformalnego, obywatelskiego ruchu przeciwników Berlusconiego o nazwie Fioletowy Lud.
Organizatorzy twierdzą, że w manifestacji w stolicy Włoch uczestniczyło 200 tysięcy osób. Media podkreślają jednak, że liczba ta jest zawyżona.
"Tak dla zasad demokracji i praw", "Nie dla oszustw i sztuczek" - skandowali demonstranci. Lider Partii Demokratycznej Pierlugi Bersani mówił podczas wiecu, że centroprawicowa koalicja zajmuje się wyłącznie uchwaleniem praw "dla siebie samej". Następnie zarzucił premierowi Berlusconiemu, że chce wszystko kontrolować i być jednocześnie "szefem narodu" i "szefem dzienników informacyjnych" w telewizji publicznej RAI.
Znany z najostrzejszych wystąpień przeciwko szefowi rządu przywódca partii Włochy Wartości Antonio Di Pietro nawoływał zaś do jedności, by "uwolnić państwo od powracającego faszyzmu" i "despoty".
Naginanie zasad
Podczas demonstracji padły również obraźliwe slogany pod adresem prezydenta Włoch Giorgio Napolitano, który podpisał przyjęty przez rząd w trybie pilnym dekret, ratujący listy wyborcze centroprawicy.
Rząd Berlusconiego uchwalił dekret podczas nadzwyczajnego, nocnego posiedzenia 5 marca, gdy z powodów formalnych, na przykład zbyt późnego złożenia w sądzie, w Lacjum i Lombardii odrzucono listy kandydatów koalicyjnego Ludu Wolności przed wyborami samorządowymi, które odbędą się 28 i 29 marca.
Premier argumentował, że nie można pozbawić połowy elektoratu prawa do wybrania swych kandydatów i trzeba drogą specjalnego rozporządzenia opanować przedwyborczy chaos.
Krótki dekret, mający umożliwić ponowne złożenie list, podpisał od razu w nocy prezydent Napolitano tłumacząc, że było to konieczne dla zachowania zasad demokracji.
Źródło: PAP