Co najmniej 80 osób zginęło, a ponad 100 zostało rannych w zamachu na akademię sił paramilitarnych w północno-zachodnim Pakistanie. Talibowie pakistańscy oświadczyli, że atak był zemstą za śmierć Osamy bin Ladena. Zdecydowaną większość ofiar stanowią rekruci, którzy chcieli wstąpić do służby w elitarnym oddziale paramilitarnym pakistańskich Rangersów.
Do podwójnego samobójczego zamachu bombowego na akademię sił paramilitarnych koło Peszawaru przyznali się pakistańscy talibowie. - To pierwsza zemsta za męczeństwo (...) Osamy bin Ladena. Będą kolejne - oświadczył rzecznik talibów Ehsanullah Ehsan.
Jak poinformowała pakistańska policja niemal wszyscy zabici w podwójnym zamachu to rekruci jednostek paramilitarnych walczących z rebeliantami na pograniczu pakistańsko-afgańskim.
Dwie eksplozje
Pierwszy zamachowiec podjechał na skuterze pod bramę ośrodka szkoleniowego w miejscowości Charsadda w pobliżu Peszawaru i tam zdetonował ładunek. Zrobił to w momencie, gdy rekruci pakowali do mikrobusów swoje rzeczy przed wyjazdem do domów na krótką przerwę po zakończonym właśnie szkoleniu. Gdy na miejsce przybiegli ludzie z pomocą, doszło do drugiej eksplozji. W wybuchach zniszczonych zostało co najmniej 10 mikrobusów.
Według lekarza ze szpitala w Peszawarze przywieziono tam co najmniej 117 ludzi, w tym 40 w stanie krytycznym.
Do pierwszej eksplozji wykorzystano od 6 do 8 kg materiałów wybuchowych, a w drugiej ładunek dodatkowo zawierał metalowe kule i gwoździe.
Był to pierwszy tak krwawy atak terrorystów w Pakistanie po zabiciu w Abbottabadzie przez amerykańskich komandosów Osamy bin Ladena. Al-Kaida i pakistańscy talibowie zapowiadali wcześniej zemstę.
Źródło: PAP