Nie doceniano pewnych faktów związanych z zabezpieczeniem cięgien przed korozją. To ona mogła być główną przyczyną zawalenia wiaduktu w Genui - mówił w czwartek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 profesor Jan Biliszczuk z Katedry Mostów i Kolei Politechniki Wrocławskiej. Jak dodawał, w mostach Morandiego "awaria jednego elementu powoduje taką katastrofę, jak przewrócenie kostek domina".
Przypomniał, że most powstał w erze intensywnego rozwoju konstrukcji sprężonych. - Riccardo Morandi w tamtych czasach - ja o nim usłyszałem jako student - uchodził za gwiazdę światowego mostownictwa. Wybudował pięć czy sześć mostów o podobnej strukturze. Zrobił największe mosty z betonu sprężonego w świecie w tamtych czasach - mówił we "Wstajesz i wiesz" profesor Jan Biliszczuk. Dodał, że wówczas Morandi uchodził za nowatora.
"Jak przewrócenie kostek domina"
W ocenie gościa TVN24 nie doceniano pewnych faktów związanych z zabezpieczeniem cięgien przed korozją. Zdaniem profesora Biliszczuka na 99 procent korozja cięgien była główną przyczyną katastrofy.
- Tym bardziej, że mosty Morandiego to są konstrukcje statycznie wyznaczalne, co oznacza, że awaria jednego elementu powoduje taką katastrofę, jak przewrócenie kostek domina. Jak jedną przewrócimy, to dalej to leci - powiedział.
Dodał, że na korozję ścięgien jako przyczynę katastrofy może wskazywać fakt, że pięć lat tamu w Wenezueli w podobnym moście Morandiego wymieniono cięgna na nowoczesne.
Przeglądy mostów
Profesor Biliszczuk powiedział, że zarówno w Polsce, jak i we Włoszech są regularne kontrole mostów (w Polsce co trzy miesiące), ale - jak zaznaczył - jest to przegląd bieżący. - To znaczy, że oceniamy z grubsza. Przejdziemy się po moście, zaglądniemy w newralgiczne miejsca i jeżeli nie ma istotnych zmian, most jest eksploatowany dalej - tłumaczył.
Dodał, że w Polsce co roku jest robiony przegląd podstawowy, a co pięć lat lub gdy zachodzi taka potrzeba, po przeglądzie podstawowym przeprowadzany jest przegląd szczegółowy. Wówczas także przeprowadza się badania - tłumaczył profesor Biliszczuk.
Zaznaczył jednocześnie, że ocena tak wielkich mostów, jak ten w Genui bądź takich, jakie stoją w Polsce na Wiśle, jest bardzo trudnym zadaniem.
- Każdy duży most powinien mieć indywidualną instrukcję obsługi - zaznaczył.
Zarząd autostrad: wiadukt sprawdzano co trzy miesiące
Firma Autostrade per l'Italia odpowiedzialna między innymi za włoskie mosty podkreśliła w środę w oświadczeniu, że ekipy techniczne powołane do oceny stanu konserwacji wiaduktu i skuteczności systemów kontroli współpracowały z "czołowymi na świecie" przedsiębiorstwami i instytutami zajmującymi się testowaniem i inspekcją, opartą na "najwyższych standardach międzynarodowych".
Jak wyjaśniono, zgodnie z obowiązującymi przepisami kontrole były prowadzone co trzy miesiące. Wyniki kontroli przeprowadzonych - jak wskazano - przez "cieszące się autorytetem podmioty zagraniczne zawsze przekazywały pionowi technicznemu zapewnienia dotyczące dobrego stanu infrastruktury".
Runął wiadukt
Oddany do użytku w 1967 roku wysoki wiadukt autostrady A10 długości prawie 1200 metrów zawalił się we wtorek o godzinie 11.50 w trakcie gwałtownej ulewy, jaka przechodziła nad miastem. Około 30 samochodów i trzy ciężarówki spadły w przepaść z wysokości 50 metrów. Wiele z tych pojazdów zostało doszczętnie zmiażdżonych. Zginęło co najmniej 38 osób. Rannych jest 15 osób, w tym 9 w stanie ciężkim. Stan jednej określa się jako krytyczny.
Prokuratura w Genui wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania katastrofy i śmierci wielu osób. Prokurator Cozzi mówił mediom po wizycie w miejscu katastrofy, że gdy zakończy się faza poszukiwania ofiar, "przeanalizowane zostaną wszystkie aspekty związane z projektem, realizacją i konserwacją mostu".
Autor: js//now / Źródło: tvn24