W zamieszkach, do których doszło w Republice Południowej Afryki w połowie lipca, śmierć poniosło 337 osób. Władze kraju poinformowały, że liczba ofiar jest o 61 wyższa, niż podano dzień wcześniej. Prezydent Cyril Ramaphosa wysłał na ulice tysiące żołnierzy. W kraju panuje obecnie spokój.
- Policja zrewidowała ogólną liczbę ofiar śmiertelnych starć w regionie Johannesburga do 79 osób i w prowincji KwaZulu-Natal do 258 - oświadczyła minister Khumbudzo Ntshaveni.
Podkreśliła, że liczba ofiar znacznie wzrosła pomimo uspokojenia się sytuacji w kraju, gdyż w bilansie uwzględniono fakt, że "część osób zmarła w wyniku odniesionych ran".
Protesty po uwięzieniu byłego prezydenta Jacoba Zumy
Protesty, które rozpoczęły się w RPA po uwięzieniu w nocy z 7 na 8 lipca byłego prezydenta kraju Jacoba Zumy, przerodziły się w gwałtowne starcia z policją, a następnie w niewidzianą od lat falę przemocy, grabieży i podpaleń.
Wybuch przemocy był napędzany licznymi problemami społecznymi RPA: skrajnym rozwarstwieniem majątkowym, bezrobociem, wysokim poziomem przestępczości, napięciami na tle etnicznym. Wszystkie te zjawiska dodatkowo wzmocniła epidemia COVID-19 i towarzyszące jej ograniczenia oraz kryzys ekonomiczny.
Rządzący w latach 2009-2018 Zuma odsiaduje karę pozbawienia wolności za obrazę sądu. Wyrok wydano po wielokrotnym niestawianiu się byłego prezydenta na przesłuchania w sprawie zarzutów korupcyjnych. Zuma nie przyznaje się do winy i twierdzi, że wysuwane pod jego adresem oskarżenia są motywowane politycznie.
Źródło: PAP