Na Bałtyku trwają próby jednego z bardziej niepozornych i tajemniczych okrętów budowanych dla rosyjskiej floty. Specjalistyczna jednostka o nazwie Jantar ma być formalnie przeznaczona do badań oceanograficznych. Faktycznie jest to przykrywka. Jednostka najpewniej będzie wykonywać tajne zadania dla Głównego Zarządu Badań Podwodnych, najbardziej skrytego oddziału rosyjskiej floty.
Jantar (po rosyjsku bursztyn) jest budowany w stoczni o tej samej nazwie położonej w Bałtyjsku, głównej bazie morskiej Obwodu Kaliningradzkiego. Pod koniec grudnia okręt po raz pierwszy wyszedł na Bałtyk w celu odbycia prób stoczniowych. Już wrócił do portu, ale w tym roku najpewniej jeszcze wielokrotnie wyruszy w morze.
Tajemniczy projekt
Budowa Jantara jest opóźniona. Rozpoczęto ją w 2010 roku z założeniem, że okręt zostanie przekazany flocie na początku 2014 roku. Prowadzone obecnie próby stoczniowe (sprawdzenie działania okrętu przed przekazaniem go na ostateczne próby państwowe) miały zacząć się już w 2013 roku. Nie poinformowano oficjalnie, co spowodowało takie opóźnienie, ale prawdopodobnie chodzi problemy z dostawami różnych elementów wyposażenia montowanego na okręcie. To obecnie największa bolączką rosyjskich stoczni. Źródłem opóźnień może być też to, że Jantar jest jednostką unikalną. Jedyne podobne rosyjskie statki należą do cywilnych instytucji badawczych i u schyłku ZSRR zamówiono je w Finlandii. Radzieckie stocznie nie podjęły się budowy podobnych wyspecjalizowanych jednostek, w związku z tym stocznia Jantar i projektujące nowy okręt biuro konstrukcyjne Ałmaz z Sankt Petersburga działają na nieznanym sobie obszarze. Próby stoczniowe mogą jeszcze potrwać wiele miesięcy, bo w ich trakcie na jaw najczęściej wychodzą rozliczne niedoróbki i niedopatrzenia. Nowy termin wejścia Jantara do służby nie jest znany, ale jest bardzo prawdopodobne, że będzie to dopiero 2016 rok. Wówczas Rosjanie zyskają bardzo ciekawą jednostkę, o której prawdziwych zadaniach najpewniej nigdy nie będzie wiele wiadomo.
Mali podopieczni Jantara
Jantar ma trafić do floty Głównego Zarządu Badań Podwodnych. Będzie pływającą bazą dla dwóch batyskafów – Konsul i Rus. To małe łodzie podwodne przeznaczone do działania na wielkich głębokościach, podobne do szerzej znanych cywilnych Mirów. Wykonany z tytanu główny kadłub ma umożliwiać im swobodne zanurzanie się na sześć kilometrów. W środku znajduje się miejsce dla dwóch operatorów i jednego pasażera. Historia Konsula i Rusa jest długa i zawiła. Powstały na przełomie lat 80 i 90. Nieco różnią się pomiędzy sobą, bowiem Konsul miał pierwotnie należeć do Ministerstwa Geologii i zbudowano go tak, aby spełniał cywilne standardy. Później został jednak przekazany wojsku. Pieniądze na dokończenie prac przy Konsulu i Rusie pojawiły się dopiero w XXI wieku i oba batyskafy skończyły testy w 2011 roku. Batyskafy nie mogą być jednak wykorzystywane w optymalnych warunkach, bowiem po rozpadzie ZSRR upadły plany zbudowania dla nich specjalistycznego statku-matki. Do dzisiaj działają z pokładu jednostek przystosowanych ad hoc do ich obsługi. Dopiero przyjęcie do służby Jantara rozwiąże ten problem.
Skryte działania w głębinach
Nie wiadomo, do czego konkretnie będzie Rosjanom służył Jantar wraz z Konsulem i Rusem. Działalność utworzonego jeszcze w latach 70. XX wieku Głównego Zarządu Badań Podwodnych otacza bowiem ścisła tajemnica. Służą w nim jedynie najlepsi z rosyjskich podwodniaków. Ze względu na ekstremalne środowisko w jakim działają, nadano im specjalne miano "hydronautów". Wymogiem przyjęcia do służby w elitarnej jednostce miało być między innymi przejście testów medycznych podobnych do tych, którym byli poddawani radzieccy kosmonauci. Nazwa Główny Zarząd Badań Podwodnych może sugerować, że chodzi o prowadzenie badań naukowych w oceanach. To jednak mylne wrażenie, bowiem siły zbrojne żadnego państwa nie zajmują się nauką, o ile nie ma ona zastosowania militarnego. Zadanie Zarządu to najprawdopodobniej prowadzenie działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych w morskich głębinach. Wśród przykładowych zadań Zarządu wymienia się skryte instalowanie różnego rodzaju urządzeń podsłuchowych w pobliżu wrogich wybrzeży, montowanie na dnie specjalnych hydrofonów nasłuchujących ruchów okrętów przeciwnika czy badanie wraków i różnych szczątków pozostawianych na dnie oceanów przez siły zbrojne przeciwnika. Cenne może być na przykład zbieranie części rakiet, które spadły do wody podczas prób. Podczas Zimnej Wojny na morskich poligonach Amerykanie i Rosjanie często urządzali gonitwy przy pomocy okrętów i zakamuflowanych statków szpiegowskich, aby przechwycić części unoszące się na powierzchni, lub uniemożliwić to przeciwnikowi. Jednostki należące do Zarządu mogą być też cenne w wypadku katastrof samolotów czy okrętów. Mogłyby wydobyć na powierzchnię części, które w żadnym wypadku nie powinny wpaść w ręce wywiadów przeciwnika. W przeszłości Amerykanie próbowali między innymi podnosić z dna Pacyfiku cały radziecki atomowy okręt podwodny, który zatonął w wyniku wypadku. Spektrum potencjalnych działań Zarządu jest bardzo szerokie. Jednak co dokładnie robią jego okręty, pozostaje ścisłą tajemnicą. Brak wiarygodnych informacji na ten temat, co pozwala jedynie snuć domysły i spekulacje.
Życie w głębinach dzięki atomowi
W skład małej floty Zarządu wchodzi też unikalny mały okręt podwodny z napędem atomowym o nazwie Łoszarik. Rosjanie formalnie określają go jako "głębinową stację badawczą". Ma móc zanurzać się na ponad tysiąc metrów i pozostawać tak głęboko przez tygodnie. Żadne inne państwo nie ma obecnie analogicznej jednostki. Amerykanie mieli podobny okręt NR-1, ale wycofali go ze służby w 2008 roku. Okrętem-bazą Łoszarika jest specjalnie przebudowany atomowy okręt podwodny KS-129 Orenburg. Usunięto z niego wyrzutnie rakiet balistycznych i w zamian zabudowano specjalne "łoże" dla Łoszarika wraz z systemami dokującymi. Mały okręt podróżuje podczepiony od spodu do KS-129 i do połowy schowany w jego kadłubie. W ten sposób Łoszarik może zostać dostarczony w dowolne miejsce oceanów niezauważony. To cenna możliwość, biorąc pod uwagę konieczność skrytego działania Zarządu.
Obecnie w budowie ma być kolejna "głębinowa stacja badawcza" podobna do Łoszarika, ale oparta o zmodernizowane plany. Nie wiadomo na ten temat nic więcej. Nosicielem dla drugiego Łoszarika ma być atomowy okręt podwodny BS-64 Podmoskowoje, ale prace przy nim są prawdopodobnie poważnie opóźnione. Przebudowa trwa od 1999 roku. Jednostka od dekady stoi wyciągnięta na brzeg w stoczni w Sewerodwińsku.
Na temat Łoszarika i jego potencjalnego młodszego towarzysza wiadomo niewiele. Rzadkością są nawet zdjęcia. W ostatnich dniach rosyjskie media szeroko kolportowały informację, jakoby magazyn "Top Gear" zamieścił artykuł, w którym do ilustracji recenzji samochodu wykorzystano bardzo dobrej jakości zdjęcie Łoszarika płynącego w pobliżu brzegu. Nie jest jednak jasne, o który numer tygodnika chodzi. Specjaliści zajmujący się rosyjską flotą spekulują, że zdjęcie najprawdopodobniej jest stare i pochodzi z przed wielu lat. Wykonał je najpewniej fotograf współpracujący obecnie z "Top Gear", który jeszcze dekadę temu służył na atomowych okrętach podwodnych Floty Północnej.
Zatykanie flagi w Arktyce
Poza tajną działalnością wywiadowczą okręty Zarządu mogą też przysłużyć się Rosji do działań propagandowych w Arktyce. Kreml wysuwa roszczenia do zwierzchności nad znacznym obszarem Oceanu Arktycznego, opierając je na twierdzeniu, że podwodny Grzbiet Łomonosowa jest częścią rosyjskiego szelfu kontynentalnego. Wykorzystując zapisy Międzynarodowego Prawa Morza Rosjanie twierdzą, że wobec tego obszar ich władztwa jest znacznie większy, niż się obecnie uznaje. Wszystkie inne państwa zainteresowane Arktyką, czyli głównie USA, Kanada, Dania i Norwegia, kontestują twierdzenia Rosjan. W celu wzmocnienia swoich argumentów Kreml pokazowo zwiększa aktywność swojego wojska na Dalekiej Północy, otwierając między innymi odludne bazy zamknięte jeszcze za ZSRR, organizując ćwiczenia wojskowe czy tworząc wyspecjalizowane jednostki do działań w Arktyce. Zorganizowano również propagandową wyprawę "Arktyka 2007", podczas której cywilne pierwowzór Konsula i Rusa, czyli batyskaf Mir, zatknął rosyjską flagę na dnie pod Biegunem Północnym oraz pobrał próbki, które miały potwierdzić, że Grzbiet Łomonosowa to cześć rosyjskiego szelfu. W 2012 roku w podobnej misji brał udział Łoszarik, ale niewiele wiadomo na temat jej przebiegu. Podano jedynie, że okręt przebywał przez 20 dni na głębokości około kilometra i wykonał szereg badań w dalszym stopniu potwierdzającym roszczenia terytorialne Rosji. Element naukowy na pewno był tylko częścią zadań Łoszarika, który najprawdopodobniej w ten sposób przeszedł ostateczne próby przed przyjęciem do normalnej służby. Po ukończeniu Jantar ma trafić w skład Floty Północnej, czyli najpewniej nie raz wyjdzie na Ocean Arktyczny z Konsulem i Rusem na pokładzie. Na pewno Rosjanie mają już szereg zadań wyznaczonych dla batyskafów. Ocean Arktyczny jest obszarem specjalnego zainteresowania rosyjskiej floty, bowiem to w nim krążą atomowe okręty podwodne z rakietami balistycznymi i śledzące je jednostki NATO.
Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: arms-expo.ru | Alexei Kitaev