Rosyjski opozycjonista zabił się w Holandii


Ścigany przez rosyjską policję za udział w masowych protestach opozycji w Moskwie Aleksandr Dołmatow popełnił samobójstwo w ośrodku deportacyjnym w Rotterdamie. Bezskutecznie starał się tam o azyl polityczny.

36-letni Dołmatow, były inżynier z moskiewskiej korporacji Taktyczna Broń Rakietowa, był działaczem radykalnej Innej Rosji. Trzon tej niezarejestrowanej formacji stanowią stronnicy zdelegalizowanej Partii Narodowo-Bolszewickiej (PNB), kierowanej przez pisarza i byłego dysydenta Eduarda Limonowa.

Między młotem a kowadłem

Dołmatow był wśród uczestników demonstracji, zorganizowanej przez antyputinowską opozycję na placu Bołotnym, naprzeciwko Kremla, 6 maja 2012 roku, w przededniu inauguracji Putina. Obawiając się aresztowania - policja przeprowadziła rewizję w jego mieszkaniu - Dołmatow w lipcu ubiegłego roku wyjechał z Rosji. Wkrótce po tym wystąpił o azyl polityczny w Holandii, jednak władze tego kraju odrzuciły jego wniosek. Według przyjaciół Dołmatowa, na których powołuje się dziennik "Kommiersant", opozycjonista popadł w głęboką depresję, znalazłszy się między młotem a kowadłem: w Rosji czekało go postępowanie karne, a w Holandii żądano od niego informacji o jego pracy w moskiewskich zakładach zbrojeniowych. Gazeta podaje, że w poprzednich miesiącach dwa razy próbował już popełnić samobójstwo. "Kommiersant" przekazuje, że na początku stycznia Dołmatow przestał kontaktować się z adwokatem i matką. A w środę przysłał im SMS-a, w którym poinformował, że znajduje się w areszcie deportacyjnym na lotnisku w Rotterdamie.

Winni Holendrzy?

Obrońcy praw człowieka w Rosji uważają, że odpowiedzialność za śmierć opozycjonisty ponoszą władze Holandii.

- Tamtejsze władze krytykują Rosję za łamanie praw człowieka. Nie chcą jednak kłócić się z Moskwą z powodu interesów gospodarczych. Przyznają status uchodźcy komu popadło, tylko nie tym, którzy rzeczywiście tego potrzebują - oświadczył cytowany przez moskiewski dziennik szef stowarzyszenia Adwokaci w Obronie Praw Człowieka Jewgienij Archipow. W piątek zwolennicy Innej Rosji przeprowadzili pikiety przed ambasadą Holandii w Moskwie i konsulatem generalnym tego kraju w Petersburgu, protestując przeciwko sposobowi, w jaki holenderskie władze potraktowały Dołmatowa.

Ostre kary

Majowa demonstracja na placu Bołotnym zakończyła się starciami sił specjalnych policji OMON z opozycjonistami, którzy żądali odejścia Putina, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Zdaniem niezależnych obserwatorów w manifestacji wzięło udział około 15 tysięcy osób. Ponad 450 osób zostało zatrzymanych, po obu stronach byli ranni. W stan oskarżenia postawiono 18 osób. Wobec jednego uczestnika rozruchów, którego uznano za niepoczytalnego, prokuratura wystąpiła do sądu o skierowanie go na przymusowe leczenie psychiatryczne. Jeden z oskarżonych, 36-letni Maksim Łuzianin, w listopadzie zeszłego roku został już skazany na 4,5 roku łagru. Był sądzony w trybie specjalnym, ponieważ przyznał się do zarzucanych czynów. Prokurator żądał dla niego 6,5 roku pozbawienia wolności. Pozostali oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.

Autor: mk/jaś/k / Źródło: PAP