Rosyjski arsenał - potężny, ale raczej leciwy

Aktualizacja:

Helikoptery, myśliwce, bombowce, czołgi, transportery opancerzone, rakiety - na niedzielnej defiladzie w Dniu Zwycięstwa Rosjanie pokazali tony swojego wojskowego sprzętu. Arsenał wyglądał potężnie i groźnie. Jak jednak komentują eksperci - większość tych maszyn jest mocno zaawansowana wiekiem.

- W większości uzbrojenie zaprezentowane na defiladzie było dobrze znane i w większości również wywodzące się jeszcze ze Związku Radzieckiego - w rozmowie z TVN24 wyjaśnia Andrzej Kiński, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".

Ciągle na chodzie

Na początek po płycie placu Czerwonego przejechały czołgi T-34. - To swoisty symbol radzieckiego zwycięstwa nad Niemcami - tłumaczy ekspert. I dodaje, że tych niemłodych maszyn wciąż używa się w wielu krajach świata, na przykład afrykańskich.

T-34 to zresztą nie jedyne eksportowe konstrukcje rosyjskich inżynierów. - Na przykład pociągów T-90 (które również były na defiladzie) więcej jest w armii indyjskiej, niż rosyjskiej - zdradza Kiński.

Diament w koronie

Zdaniem specjalisty, najbardziej imponującym elementem pokazu była część lotnicza - ponad setka śmigłowców i samolotów. Według Kińskiego najciekawszą jego częścią był przelot Iła-80.

- To podniebne centrum dowodzenia, podobnie jak amerykańskie Air Force One. Rosjanie jednak nie używają go do przewożenia prezydenta, jest przygotowany jako stanowisko dowodzenia w przypadku konfliktu zbrojnego. Można z jego pokładu zarządzać całymi siłami zbrojnymi Rosji - zauważa Andrzej Kiński.

Jak dodał, w przeszłości zdarzało się, że po Placu Czerwonym - by wprowadzić wrogów w błąd - Rosjanie ciągali nawet makiety nowoczesnego sprzętu. Jak było tym razem, wiedzą tylko Rosjanie.

Źródło: tvn24