Dwaj rosyjscy wojskowi wydaleni z Polski w ubiegłym roku byli oficerami GRU, których rozpracowały nasze służby. Ta największa afera szpiegowska ostatnich lat w naszym kraju, mogła poważnie przeszkodzić w poprawie stosunków między Polską a Rosją - pisze "Rzeczpospolita"
Gazeta ujawnia, że polski kontrwywiad wojskowy co najmniej od 2007 r. rozpracowywał dwóch zastępców attache wojskowego Ambasady Rosji w Warszawie - komandora Aleksieja Karasajewa i pułkownika Siergieja Peresunko.
Szukali informacji o tarczy i nowych technologiach
Służby zajęły się nimi, bo obaj rosyjscy dyplomaci próbowali uzyskać dostęp do tajemnic państwowych dotyczących m.in. planów lokalizacji na terenie Polski elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, nowych technologii w armii oraz wszystkiego, co odnosi się do NATO, np. nowego dowództwa batalionu łączności sojuszu w Bydgoszczy.
Interesowały ich też pikantne szczegóły z życia osobistego wyższej kadry dowódczej Sił Zbrojnych RP.
W listopadzie 2008 r. zgromadzono dowody na to, że Karasajew i Peresunko są szpiegami.
Akcja zakończona sukcesem
Działo się to w tym samym czasie, kiedy rząd Donalda Tuska starał się poprawić relacje z Moskwą. To dlatego - jak pisze "Rz" - zrezygnowano z wezwania rosyjskiego ambasadora i wręczenia mu noty uznającej obu dyplomatów za osoby niepożądane w Polsce. Sprawę załatwiono, korzystając z kontaktów służb specjalnych obu krajów.
Po wyjeździe Karasajewa i Peresunko, MSZ oficjalnie podało: decyzję o wyjeździe obu dyplomatów w listopadzie (19 i 25) podjęła strona rosyjska. W odpowiedzi Rosjanie dyskretnie wydalili dwóch oficerów Wojska Polskiego z ambasady w Moskwie.
Według informatorów „Rz” operacja SKW zakończyła się sukcesem, ponieważ rosyjskim szpiegom podsuwano nieistotne informacje. – Dowodem na to, jest brak informacji o zatrzymaniu Polaków pod zarzutem udzielania pomocy obcemu wywiadowi – wyjaśnia płk Grzegorz Reszka, były p.o. szefa SKW.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24