Rebelianci ostrzelali pozycje wojsk ukraińskich wzdłuż całej linii demarkacyjnej w Donbasie. - Nasilenie ataków następuje zwykle po przybyciu do Doniecka i Ługańska konwojów z tzw. pomocą humanitarną z Rosji - informuje oficer prasowy sektora B wojsk ukraińskich Jewhenij Siłkin. Gubernator obwodu ługańskiego Hennadij Moskal alarmuje, że rebelianci ostrzeliwują cywilów. Ekspert i deputowany do Rady Najwyższej Dmytro Tymczuk ostrzega, że na tyłach armii ukraińskiej "rośnie zagrożenie wojną dywersyjną".
- Wspierani przez Rosjan rebelianci nadal łamią porozumienia pokojowe. Wczoraj w nocy ostrzelali pozycje żołnierzy ukraińskich 22 razy. Atakowali także obiekty cywilne. Strzelali z ciężkiej artylerii i czołgów - informował oficer prasowy Jewhenij Siłkin.
Dziś rano rebelianci wznowili ataki w rejonie wioski Pieski w pobliżu zrujnowanego w wyniku walk lotniska w Doniecku, a także w Szyrokinie pod Mariupolem. Dowódcy operacji antyterrorystycznej w Donbasie relacjonują, że separatyści nadal ostrzeliwują żołnierzy z uzbrojenia, które zgodnie z ustaleniami w Mińsku powinno zostać wycofane z linii frontu.
- Nasilenie ataków następuje zwykle po przybyciu do Doniecka i Ługańska konwojów z tzw. pomocą humanitarną z Rosji - poinformował oficer prasowy.
Ostatni z nich przekroczył granicę ukraińską wczoraj. Władze Ukrainy utrzymują, że rosyjskie ciężarówki dostarczają rebeliantom broń i paliwo.
Rzecznik operacji antyterrorystycznej Andrij Łysenko powiedział, że w ostatniej doby w strefie konfliktu zginęło ośmiu żołnierzy ukraińskich, a pięciu zostało rannych.
"Grupy dywersyjne w Donbasie"
Ukraiński ekspert i deputowany do parlamentu Dmytro Tymczuk, który relacjonuje wydarzenia w Donbasie od początku konfliktu, ostrzega, że "na tyłach armii ukraińskiej rośnie zagrożenie wojną dywersyjną".
"Linia demarkacyjna w Donbasie nie jest chroniona, grupy wyszkolonych dywersantów ominą bez przeszkód każdy posterunek żołnierzy ukraińskich. Sytuację utrudniają władze lokalne, które pozwalają bez przeszkód poruszać się w strefie prowadzonej operacji antyterrorystycznej" - napisał na Facebooku Dmytro Tymczuk.
Poinformował też o grupach rebeliantów, którzy są przerzucani w rejon miast kontrolowanych przez wojska ukraińskie.
Gubernator obwodu ługańskiego Hennadij Moskal alarmuje, że rebelianci atakują nie tylko pozycje żołnierzy ukraińskich, ale także obiekty cywilne.
- Podczas ostrzału Stanicy Ługańskiej terroryści użyli pocisków zapalających. Trafiły one w budynki prywatne. Na szczęście nie było tam ludzi - powiedział Moskal.
"Nieodłączna część Ukrainy"
Na tle toczących się walk w Donbasie przywódcy rebeliantów w Doniecku i Ługańsku poszukują rozwiązań w sprawie statusu regionu. W zaproponowanych władzom w Kijowie zmianach do konstytucji uznali obwody doniecki i ługański za "nieodłączną część Ukrainy".
O sprawie poinformowało źródło separatystów - Donieckoje Agienstwo Nowostiej. Agencja relacjonuje, że "przywódcy samozwańczych republik w Doniecku i Ługańsku Ołeksandr Zacharczenko i Igor Płotnicki dążą do zachowania swoich stanowisk. Chcą także mieć wpływ na tworzenie oddziałów tzw. milicji ludowej".
Propozycje w sprawie statusu Donbasu przywódcy rebeliantów przekazali trójstronnej grupie kontaktowej ds. uregulowania konfliktu na wschodzie Ukrainy.
Doniesienia w tej sprawie oznaczają, że zmieniają oni zdanie w sprawie "niepodległości". W połowie maja Ołeksandr Zacharczenko mówił, że "Doniecka Republika Ludowa nigdy nie będzie częścią Ukrainy".
Autor: tas/ola / Źródło: dsnews.ua, censor.net, newsru.ua
Źródło zdjęcia głównego: Andrew J.Kurbiko / Wikipedia (CC BY 2.0)