Rosjanie wycofują się z gruzińskiego Gori - podają korespondenci agencji Reuters. Gruzini mówią jednak, że Rosjanie nie tylko się nie wycofują, ale weszli do portu w Poti i uprowadzili 20 gruzińskich policjantów. Rosyjski sztab generalny odwzajemnił się oskarżeniem, że to Gruzini nie wycofują swoich sił na linie rozejmu.
O godz. 11 czasu miejscowego padł rozkaz do wycofania się - donosi korespondent Reutersa z Gori. Dodaje, że z miasta zaczęły wyjeżdżać czołgi i wozy opancerzone.
O wycofaniu mówił już rano ambasador Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin. W radiu France Inter poinformował, że odwrót rosyjskich oddziałów "już się rozpoczął". - Oczywiście trzeba poczekać kilka dni, by zrealizować sześciopunktowy plan pokojowy (plan zawieszenia broni zaakceptowany przez Moskwę i Tbilisi, red.) - mówił Rogozin.
Na potwierdzenie słów Moskwy Agencja AFP donosi, że dwa niewielkie rosyjskie konwoje wojskowe, po sześć pojazdów każdy, opuściły miasto Teklati, na zachodzie Gruzji, i skierowały w kierunku Zugdidi oraz separatystycznego regionu Abchazji. Według AFP, może to być część operacji wycofywania sił, obiecanej przez Moskwę.
Rajd na Poti
Gruzini widzieli sytuację inaczej. - Weszli do cywilnego portu i wszystkich wyrzucili - opisał sytuację w Poti rzecznik gruzińskiego ministerstwa spraw wewnętrznych Szota Utiaszwili. Jego wersję potwierdził reporter agencji Reuters, który widział kilku mężczyzn z zawiązanymi oczami, których umieszczono w rosyjskim transporterze opancerzonym.
Pojazd odjechał na wschód w kierunku miasta Senaki.
Wymiana jeńców
Atmosfery gruzińskiego-rosyjskiego konfliktu nie ociepliła nawet wymiana jeńców. "Handel" objął pięciu Rosjan, w tym dwóch pilotów, i 15 Gruzinów, włączając dwóch cywilów.
Do wymiany więźniów doszło w małej wiosce, 45 km na zachód od stolicy Tbilisi. Na miejsce przybyły rosyjskie helikoptery i karetki pogotowia, bo wielu jeńców nie było zdolnych do poruszania się o własnych siłach.
- Proces przeszedł gładko, przy mediacji francuskiego ambasadora - powiedział sekretarz Narodowej Rady Bezpieczeństwa Gruzji Kacha Lomaja. Nie wiadomo ilu w sumie jeńców przetrzymuje każda ze stron.
Rosja wciąż głęboko w Gruzji
Ani jeden czołg i ani jeden rosyjski transporter opancerzony nie opuścił terytorium Gruzji, informowali rano z gruzińsko-rosyjskiej granicy korespondenci agencji Reuters. Moskwa zobowiązała się do wycofania swoich wojsk już w poniedziałek.
Żadnych wycofujących się wojsk nie widział korespondent Reutersa obserwujący jedyne miejsce, które nadaje się do takiej operacji. Czołgi i transportery nie ruszają się też po drodze pod południowoosetyjskim Cchinwali - dodaje jego kolega dziennikarz.
Tbilisi: Rosjanie się nie wycofują
Doniesienia korespondentów potwierdzały informacje Gruzinów, którzy zaprzeczają jakoby Rosjanie rozpoczęli obiecywaną ewakuację. Do "bezzwłocznego" wycofania sił wezwał Rosję rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe. Dodał, że Waszyngton obserwuje sytuację.
Na podstawie podpisanego porozumienia o zawieszeniu broni Rosja i Gruzja ustaliły, że siły obu stron wycofają się na pozycje sprzed wybuchu konfliktu 7 sierpnia.
Gruzini manifestują: STOP okupacji rosyjskiej
Kilkadziesiąt gruzińskich flag powiewa na drodze do miasta Gori. - To są młodzi ludzie z flagami gruzińskimi - relacjonował Tomasz Kanik, specjalny wysłannik TVN24 w rejon konfliktu. - Mniej więcej 70 osób, które wykrzykują hasła: Stop okupacji rosyjskiej! Stop agresji!
Manifestujący znajdują się obecnie około 20 km od granic Gori, gdzie dostęp do miasta kontrolowany jest przez siły rosyjskie. - Nie sądzę, by doszli do rosyjskich posterunków - mówił Kanik
- Skończyło się na krzykach - dodał Kanik.
mtom/jjb/iga/kdj ram
Źródło: Reuters, PAP, TVN24