Rosyjscy marynarze, którzy zginęli w pożarze na rosyjskiej jednostce głębinowej, zostaną pochowani w Petersburgu. Data i dokładne miejsce pogrzebu nie będą podane do wiadomości publicznej. W uroczystości wezmą udział tylko rodziny marynarzy, ich towarzysze ze służby i przyjaciele. Według mediów 14 oficerów spocznie niedaleko pomnika załogi okrętu Kursk.
Do katastrofy okrętu doszło 1 lipca na Morzu Barentsa. Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o tym dzień później, podając, że 14 marynarzy zginęło w rezultacie pożaru na głębinowej jednostce badawczej należącej do floty wojennej. Liczne źródła cytowane przez media oceniają, że może chodzić o mały okręt głębinowy AS-12, znany jako Łoszarik. To najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej flocie podwodnej od 2008 roku.
Kreml poinformował w piątek, że prezydent Władimir Putin nadał pośmiertnie czterem poległym oficerom tytuły Bohatera Rosji, a pozostałym dziesięciu przyznał odznaczenie państwowe - Order Męstwa.
Prywatny pogrzeb 14 marynarzy
Petersburski portal Fontanka napisał w piątek, że w pogrzebie wezmą udział tylko rodziny marynarzy, ich towarzysze ze służby i przyjaciele. Portal zdecydował jednocześnie, że nie będzie publikować dokładniejszych informacji na temat pochówku, szanując prawo rodzin ofiar do tego, by "nie dzielić bólu z dziennikarzami". Wezwał inne media, aby podjęły podobną decyzję. Szef działającego w Petersburgu Klubu Marynarzy-Podwodniaków Igor Kudrin powiedział agencji TASS, że oficerowie spoczną na Cmentarzu Serafimowskim. Decyzję podjęto na prośbę ich rodzin. Oficerowie pochowani zostaną obok memoriału upamiętniającego poległych marynarzy okrętu Kursk. Cmentarz Serafimowski to obecnie nekropolia wojskowa, spoczywają tam żołnierze polegli na służbie. Kudrin dodał, że przed pierwszą rocznicą katastrofy powstanie na cmentarzu pomnik upamiętniający 14 oficerów.
Ciała marynarzy w piątek przewiezione zostały do Petersburga. Organizacją pogrzebu zajmuje się wiceminister obrony Rosji Andriej Kartapołow.
Inna atmosfera niż po katastrofie Kurska
Choć w ostatnich dniach często przywołuje się w Rosji zatonięcie okrętu Kursk w 2000 roku, również na Morzu Barentsa, obecnej tragedii towarzyszy zupełnie odmienna atmosfera, na co zwracają uwagę niezależne media. W popularnej rozgłośni radiowej w Murmańsku, która zapytała słuchaczy, czy należy ujawnić szczegóły tragedii, większość dzwoniących uznała, że nie trzeba tego robić, a media jedynie przeszkadzają w śledztwie. "Kursk zmuszał ludzi do mówienia, rzucania władzom w twarz oskarżeń", obecna katastrofa "zmusza ludzi do milczenia" - relacjonuje w reportażu z Murmańska "Nowaja Gazieta". Znany dziennikarz Oleg Kaszyn uważa, że zatonięcie Kurska było szokiem dla całego narodu, lecz dziś takiego szoku już nie ma. W 2000 roku powszechne było pragnienie "rozliczenia kogoś za poprzednie dziesięć lat", gdy kraj pogrążał się w upadku - wskazał Kaszyn w komentarzu w niezależnej telewizji Dożd. W 2019 roku katastrofa Łoszarika to "wypadek w życiu zmilitaryzowanego mocarstwa", a śmierć oficerów uważana jest za "smutną cenę" jego potęgi - ocenia Kaszyn.
Autor: ads//rzw / Źródło: PAP