Analityczka PISM Anna Maria Dyner o możliwości użycia przez Rosję broni jądrowej: to nie jest łatwy proces

Źródło:
TVN24, PAP
Dyner: nie obserwujemy żadnych symptomów, żeby Rosja szykowała się do użycia taktycznej broni jądrowej
Dyner: nie obserwujemy żadnych symptomów, żeby Rosja szykowała się do użycia taktycznej broni jądrowejTVN24
wideo 2/2
Dyner: nie obserwujemy żadnych symptomów, żeby Rosja szykowała się do użycia taktycznej broni jądrowejTVN24

Na logikę Rosjanie nie powinni przeprowadzić ataku jądrowego na Ukrainę, natomiast na logikę do pełnoskalowego konfliktu w ogóle nie powinno było dojść - mówiła w TVN24 Anna Maria Dyner, analityczka do spraw Białorusi i polityki bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Zaznaczyła, że "na razie nie obserwujemy żadnych symptomów, żeby Rosja szykowała się do użycia taktycznej broni". 

Władimir Putin i inni rosyjscy oficjele wielokrotnie mówili w ostatnich tygodniach, że ich kraj może użyć broni jądrowej w celu ochrony swojej integralności terytorialnej. Na Zachodzie było to interpretowane jako ukryte groźby użycia tego rodzaju broni na terenach Ukrainy, które Rosja zaanektowała - odnotowała agencja Reutera. W wystąpieniu wygłoszonym w czwartek rosyjski prezydent mówił jednak, że Rosja nie groziła użyciem broni jądrowej i odpowiedziała jedynie na nuklearny "szantaż" ze strony zachodnich przywódców.

Analityczka PISM o możliwości użycia broni jądrowej: to nie jest łatwy proces

- Na razie nie obserwujemy żadnych symptomów, żeby Rosja szykowała się do użycia taktycznej broni jądrowej na Ukrainie. To też nie jest łatwy proces. To nie jest tak, że decyzja zostaje podjęta i za chwilę tego rodzaju rakiety zostają wysłane w pobliże granicy z Ukrainą i następuje ostrzał - zauważyła Anna Maria Dyner, analityczka do spraw Białorusi i polityki bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Jej zdaniem "na razie to zagrożenie jest stosunkowo nieduże". - Oczywiście ono cały czas jest, bo na logikę Rosja tego absolutnie nie powinna zastosować, natomiast na logikę od samego początku tej odsłony wojny podkreślamy, że w ogóle do pełnoskalowego konfliktu nie powinno było dojść - mówiła w rozmowie z TVN24.

"Celem Rosji jest przedłużanie tego konfliktu"

- Ten konflikt zbrojny pokazał, jak nadal wygląda wojna konwencjonalna, taka XX-wieczna. To nie znaczy, że elementu hybrydowego nie ma, tyle, że on jest stosowany przeciwko państwom zachodnim. Musimy być tego świadomi. Celem Rosji w tym momencie jest przedłużanie tego konfliktu, licząc na osłabienie państw zachodnich, na to, że państwa zachodnie nie zdecydują się na dalsze wsparcie Ukrainy. W tym celu będą wykorzystywane narzędzia hybrydowe - ostrzegła analityczka PISM.

Zaznaczyła, że "biorąc pod uwagę deklaracje, jakie padają ze strony Władimira Putina, ale też innych prominentnych polityków rosyjskich, można odnieść wrażenie, że Rosja jest w stanie wojny z państwami NATO, tyle że ta wojna rozgrywa się w sposób konwencjonalny na terytorium Ukrainy".

- Musimy mieć świadomość, że skoro dla Rosji Rosja jest w stanie wojny z nami - nawet takiej niewypowiedzianej - to znaczy, że musimy się liczyć z bardzo wieloma zagrożeniami generowanymi przez stronę rosyjską - zauważyła Anna Maria Dyner.

- Rosja będzie dążyła, żeby nas zmęczyć, żeby nas wystraszyć. Dlatego tak ważne jest to wsparcie dla Ukrainy, bo im szybciej Ukraina będzie w stanie wygrać tę wojnę (…) tym szybciej my pozbędziemy się tego strachu. Jeżeli Ukraina tę wojnę przegra, to musimy zdawać sobie sprawę, że ten strach i narzędzia w stosunku do nas będą jeszcze silniejsze - dodała.

"Zima na pewno nie wpłynie na decyzje Ukrainy"

Ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych pytana była również o to, jak na losy wojny wpłynie nadchodząca zima. - Zima na pewno nie wpłynie na decyzje Ukrainy, dlatego że Ukraina jest zdeterminowana, żeby bronić swojego państwa. To się nie zmieni. Co więcej, Ukraina jest zdeterminowana, żeby odbijać tereny, które są okupowane obecnie przez Rosję. Tutaj zima może mieć znaczenie w kilku miejscach. Chodzi o kwestię zaplecza, o kwestię logistyki, o kwestię zabezpieczenia tyłowego jednostek ukraińskich - tłumaczyła.

- Zima ma znaczenie na kalkulacje rosyjskie z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że linie tyłowe Ukrainy są stosunkowo bliżej, niż linie tyłowe Rosji. Rosja będzie musiała kalkulować zmianę pogody jeśli chodzi o zabezpieczenie swoich sił zbrojnych w sprzęt, ale też są to warunki bytowe dla żołnierzy, które wpływają bardzo mocno na morale - zaznaczyła.

Jako na drugi element Dyner wskazała na możliwość ponownego ataku Rosjan ze strony Białorusi. - To jest przedstawiane jako stosunkowo mało prawdopodobne, ale jako jeden z wariantów. Tutaj faktem jest, że mrozy miałyby duże znaczenie, dlatego że biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu - jest on bagienny - w zasadzie ciężki sprzęt nie przejedzie, jeżeli ziemia nie będzie twarda - powiedziała.

"Łukaszenka będzie się bronił przed taką decyzją"

Rozwijając temat możliwego ataku ze strony Białorusi, analityczka oceniła, że "Łukaszenka będzie się bronił przed taką decyzją najdłużej, jak będzie potrafił". - Łukaszenka wykorzystał dwie rzeczy. Pierwsza to powołanie się na zagrożenie ze strony NATO i stąd reformowanie regionalnego zgrupowania wojsk i stąd wskazanie na konieczność utrzymania znacznych sił przy granicy z Polską i państwami bałtyckimi - powiedziała.

- Drugi element, to to, co Łukaszenka pewnie mówi Putinowi, że decyzja o zaangażowaniu sił zbrojnych Białorusi w regularne działania zbrojne w Ukrainie tak naprawdę może Białoruś zdestabilizować. Może wskazywać na to, że białoruskie społeczeństwo jest bardzo antywojenne, może wskazywać na to, że pewnie nawet opór w ramach sił zbrojnych Białorusi byłby stosunkowo duży. Może mówić: "Drogi Wowo, nie mogę wysłać żołnierzy, dlatego że będę miał bunt w państwie i będę musiał go ogarniać" - wskazała analityczka PISM.

Autorka/Autor:ft//now

Źródło: TVN24, PAP

Tagi:
Raporty: