12 lat temu w szkole w ataku terrorystycznym zginęły ich dzieci. Najbliżsi do tej pory nie mogą otrząsnąć się z tragedii. Żądają prawdy i sprawiedliwości. Kobiety za tragedię obwiniają prezydenta Rosji, ich protest nie trwał długo, ponieważ najpierw zostały brutalnie zatrzymane, a teraz skazane. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
- Kogo chcecie przestraszyć? Nie mamy już nic do stracenia! Chcecie mnie zabić? Zabijcie mnie! Kogo się boicie? - krzyczała do policjantów jedna z protestujących matek, której dziecko zginęło podczas ataku terrorystycznego w szkole w Biesłanie.
Za te słowa stanęły przed sądem. I za te napisy na białych koszulkach. "Putin - kat Biesłanu".
- Wy tylko wykonujecie rozkazy. Ci, którzy strzelali w szkole, też tylko wykonywali rozkazy. To były służby bezpieczeństwa! Wykonujecie rozkazy! Dlaczego chcecie mnie przestraszyć? Jakie przestępstwo popełniłam? - krzyczała kobieta.
Brutalne zatrzymanie i szybki wyrok
Matki z Biesłanu skazano niecałą dobę później. Dzień po 12 rocznicy wtargnięcia czeczeńskich rebeliantów do szkoły podstawowej, w której uczyły się ich dzieci. Ich córki i synowie byli wśród 334 zabitych podczas próby odbicia zakładników przez rosyjskie wojsko. Protest był niewielki, ale odpowiedź rosyjskiej policji i sądu jednoznaczna. Najpierw zostały brutalnie zatrzymane, potem trzy kobiety zostały skazane na prace społeczne. Sąd zamienił karę, kiedy okazało się, że nie są w stanie zapłacić kary grzywny (w przeliczeniu około 1,2 tys. zł).
- Kobiety te nie stwarzały żadnego zagrożenia ani dla porządku, ani dla funkcjonariuszy. Tylko ze względu na to jaki temat śledztwa poruszały - śledztwa, które przez 12 lat nie zostało przeprowadzone - władze rosyjskie zdecydowały się na taki krok - wyjaśniała Aleksandra Zielińska z Amnesty International.
W wyniku śledztwa po akcji w szkole, rosyjska Duma przyjęła raport, który stwierdzał, że odpowiedzialność za wybuchy w szkole leży w całości po stronie Czeczenów. Ci, którzy kwestionują oficjalną wersję wydarzeń nie mają łatwego życia.
Zatrzymania dziennikarek
Po zakończeniu procesu jedna z rosyjskich dziennikarek opublikowała zdjęcia skazanych kobiet. Widać na nich, że mają obrażenia. Kobiety zamierzają odwołać się od wyroku, ale szanse na powodzenie mają niewielkie.
- W Rosji sytuacja tych osób jest bardzo trudna - powiedziała Ewa Ewart, dokumentalistka, autorka filmu dokumentalnego "Dzieci Biesłanu". - Jak Rosja traktuje osoby skazane za przestępstwa przeciwko porządkowi? W tamtych czasach Putin nie był tak silny, więc bardzo mu zależało, żeby nie wyszło na to, że to jego służby popełniły błąd - dodała.
Poza matkami, policja zatrzymała także dwie dziennikarki relacjonujące protest. Zwolniono je po kilku godzinach.
Autor: tmw/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24