Władimir Putin, który przybył do Kemerowa na Syberii, nie pojawił się na wiecu, by stawić czoła mieszkańcom miasta żądającym odpowiedzi na pytania o śledztwo w sprawie tragicznego pożaru. Pojawił się za to na terenie wokół centrum handlowego, w którym w niedzielę doszło do tragedii, wyraził swoją wściekłość na urzędników.
W galerii handlowej Zimowa Wiśnia w Kemerowie w niedzielnym pożarze, którego przyczyny nie są jasne, zginęły według oficjalnych informacji 64 osoby, w tym 41 dzieci.
We wtorek na głównym placu miasta pojawili się jednak jego mieszkańcy, z których wielu nie wierzy w te informacje, bo relacje świadków pożaru, w tym tych, którzy się z niego uratowali, mówią o setkach osób, jakie przebywały wtedy w galerii.
Żądają oni ujawnienia pełnych danych na temat katastrofy.
Putin grzmi
Władimir Putin w rozmowie przed centrum handlowym z urzędnikami i śledczymi pytał we wtorek: "co tu się dzieje?". - To nie wojna, to nie niespodziewany wybuch metanu w kopalni węgla. Przyszli tu ludzie, dzieci, by się odprężyć. Mówimy o problemie demografii (w Rosji - red.), a tracimy tylu ludzi - grzmiał na urzędników, zaznacza agencja Reutera.
- Dlaczego? - kontynuował rosyjski prezydent. Z powodu zaniedbań, które podlegają karze, z powodu niechlujstwa. Jak w ogóle mogło do tego dojść? (...) Pierwsze emocje, jakie towarzyszą informacjom o liczbie zabitych to nie płacz. To lament i szczerze - kiedy słyszy się rzeczy, które zostały tu powiedziane - rodzą się też inne emocje - mówił dalej.
Śledczy ustalili po przepytaniu dziesiątek osób, które uciekły z galerii, że przejścia przeciwpożarowe w galerii były zablokowane, a alarm przeciwpożarowy nie działał, bo został wyłączony 19 marca przez jednego z pracowników ochrony i nikt o tym nie wiedział.
Mieli ratować, "pierwsi uciekli"
Powiedział o tym we wtorek Putinowi Aleksander Bastrykin, szef Rosyjskiego Komitetu Śledczego, który zajmuje się najpoważniejszymi przestępstwami w Federacji Rosyjskiej. Dodał, że pięć osób zostało już zatrzymanych.
Jak odnotowały media, zapytany przez Putina o to, co działo się w środku, wyjaśnił, że gdy rozpoczął się pożar, ochrona nie poinformowała klientów przez głośniki o tym, że mają uciekać.
- Większość obsługi (galerii - red.) uciekła, zostawiając dzieci i ich rodziców ich własnemu losowi. Ci, którzy powinni być odpowiedzialni za bezpieczeństwo ludzi, za organizację ewakuacji, byli pierwszymi, którzy uciekli - powiedział Bastrykin.
Nawet 85 zaginionych?
Wielu mieszkańców Kemerowa nie wierzy w oficjalną wersję władz, która mówi o 64 ofiarach śmiertelnych. Putin zaprzeczył tym stwierdzeniom, mówiąc w poniedziałek, że nikt niczego nie ukrywa i ogłosił żałobę narodową w Rosji w środę 28 marca.
Lider opozycji Aleksiej Nawalny zaapelował tymczasem do Rosjan, by we wtorek zjawili się w Moskwie, by protestować.
Agencja Reutera zwraca uwagę na to, że mieszkańcy miasta sami starają się określić ofiar i stworzyli listę 85 wciąż ich zdaniem zaginionych osób, z których większość stanowią dzieci.
O nich śledczy milczą.
Autor: adso / Źródło: Reuters