Rosyjscy rezerwiści otrzymują od władz noworoczne podarunki, a wśród nich wiersze sławiące bohaterską śmierć za ojczyznę – informuje żona jednego z żołnierzy. Zmobilizowany Rosjanin trafia na wojnę średnio po siedmiu dniach od otrzymania wezwania, a ginie po dwunastu - twierdzą niezależne media.
Rosyjscy rezerwiści walczący w Ukrainie otrzymują okolicznościowe "prezenty" z okazji Nowego Roku, czyli między innymi cukier, kaszę, konserwy oraz wiersze sławiące bohaterską śmierć za ojczyznę - powiadomiła żona jednego z żołnierzy, cytowana w piątek przez niezależny portal Ważnyje Istorii.
W noworocznym pakiecie podarunkowym dla wojskowego można znaleźć również mydło, świecę i gałązkę świerku udekorowaną flagą Rosji. Wiersz, który ma za zadanie podnosić morale rezerwistów, mówi m.in. o "Nowym Roku pukającym do okopu", "spełnianiu marzeń", "zapominaniu o zmartwieniach" i "przepięknym boju za ojczyznę" - czytamy na łamach opozycyjnego serwisu.
Żona rezerwisty o warunkach panujących w rosyjskiej armii
Mężczyzna wysłany na front w Donbasie to stolarz z Jejska w Kraju Krasnodarskim, miasta położonego niedaleko granicy z Ukrainą. Pomimo braku jakiegokolwiek doświadczenia wojskowego Rosjanin karnie udał się do komendy uzupełnień.
- Włączył mu się tryb "mężczyzna". Nie za bardzo chciał iść, ale stwierdził, że jeśli trzeba, to pójdzie - przyznała żona rezerwisty, cytowana przez Ważnyje Istorii.
- Gdy tylko zaczyna się ostrzał, dowódcy wsiadają do samochodów i odjeżdżają. (...) Zmobilizowanym nie wypłacają też obiecanego przez Putina wynagrodzenia. Oni już nieraz podnosili tę sprawę w rozmowach z przełożonymi, ale ci zrzucają odpowiedzialność na swoich zwierzchników i nie udzielają konkretnych odpowiedzi. Już parę razy wysyłałam mężowi pieniądze - opowiadała kobieta w rozmowie z niezależnym rosyjskim portalem.
Putin wprowadził częściową mobilizację
Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Tuż po decyzji prezydenta pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas branki.
Do wojska powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia w armii. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.
We wrześniu i październiku setki tysięcy mężczyzn opuściło Rosję lub próbowało to uczynić, obawiając się wysłania na front.
Zmobilizowany Rosjanin trafia na wojnę średnio po siedmiu dniach od otrzymania wezwania, a ginie - po 12. Na polu walki spędza zaledwie około czterech dni - poinformował pod koniec października ukraiński projekt InformNapalm.
Źródło: PAP