Prezydent Rosji Władimir Putin zwołał w piątek "operatywną" (pilną - red.) naradę ze stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, by omówić sytuację na wschodzie Ukrainy - poinformował rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow. Jak podał Pieskow, sytuacja w tym regionie przybiera rozmiary katastrofy humanitarnej.
"Szczegółowo omawiano sytuację na wschodzie Ukrainy, z akcentem na katastrofą humanitarną na dużą skalę, która rozwija się w regionie. Omawiano również kwestie związane z bezpieczeństwem gospodarczym Rosji" - napisano w oświadczeniu, opublikowanym na stronie internetowej rosyjskiego prezydenta.
W posiedzeniu brali udział stali członkowie Rady Bezpieczeństwa, co oznacza szefów najważniejszych struktur siłowych w Rosji: sekretarza RB gen. Nikołaja Patruszewa, ministra obrony gen. Siergieja Szojgu, szefa FSB gen. Aleksandra Bortnikowa, szefa MSW gen. Władimira Kokolcewa, ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Władimira Puczkowa.
Według NATO Rosja zgromadziła ok. 20 tys. żołnierzy przy granicy ze wschodnią Ukrainą i może ich tam wysłać. Zdaniem Sojuszu, jako pretekst do inwazji Moskwa może podać misję humanitarną lub pokojową.
Nadzieja szefa NATO
W czwartek w Kijowie przebywał szef NATO Anders Fogh Rasmussen, który wyraził nadzieję, że Rosja nie wprowadzi na wschodnią Ukrainę swych wojsk pod flagami sił pokojowych. Z kolei SBU oświadczyła, że zestrzelenie tam malezyjskiego samolotu mogło być pomyłką. Rasmussen podkreślił, że możliwość otwartej rosyjskiej inwazji jest na razie hipotetyczna i poinformował, że NATO nie ma obecnie zamiaru wsparcia Ukrainy bronią. - Wiemy, że Rosja trzyma taki wariant w rezerwie. Mam jednak nadzieję, że cofnie się o krok, ponieważ dalsza interwencja nie odpowiada interesom Rosji i doprowadzi ją do jeszcze głębszej izolacji międzynarodowej – powiedział szef NATO po rozmowach z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką w Kijowie. Rasmussen zaapelował do władz w Moskwie, by przestały wspierać separatystów, którzy walczą z ukraińskimi siłami w obwodach donieckim i ługańskim, oraz powróciły do dialogu. - Przekonaliśmy się teraz, że Rosja nie uważa NATO za partnera. Jest odwrotnie: czytając rosyjskie dokumenty, słuchając wypowiedzi jej przywódców można usłyszeć, że traktuje nas jako przeciwnika – oświadczył.
Przed rozmowami z Poroszenką Rasmussen spotkał się z premierem Arsenijem Jaceniukiem i przewodniczącym parlamentu Ołeksandrem Turczynowem. Podczas spotkania z Jaceniukiem rozmawiano o koordynacji działań Ukrainy i NATO w związku z zagrożeniem dla bezpieczeństwa europejskiego, wywołanym przez agresję Rosji na Ukrainę – przekazały służby ukraińskiego premiera. Ukraina chce współpracować z NATO w ramach rocznych planów narodowych i liczy na jego pomoc we wzmacnianiu jej obronności; chodzi m.in. o pomoc finansową i techniczną, wsparcie łączności i obronę przed atakami cybernetycznymi – podano w komunikacie.
"Pomyłka terrorystów"
Tymczasem szef SBU Wałentyn Naływajczenko oświadczył w czwartek, że działający na wschodzie Ukrainy "rosyjscy najemnicy" 17 lipca planowali strącenie samolotu rosyjskich linii Aerofłot, który leciał z Moskwy do Larnaki. Miało to posłużyć za pretekst do wkroczenia rosyjskich wojsk na Ukrainę. - Wszystko wskazuje na to, że terroryści się pomylili – powiedział Naływajczenko, przedstawiając wnioski, do jakich doszły organy wywiadowcze Ukrainy w trakcie śledztwa w sprawie zestrzelenia malezyjskiej maszyny. 17 lipca w katastrofie Boeinga 777 lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga - łącznie 298 osób, w większości obywatele Holandii. Wszystko wskazuje na to, że samolot został strącony rakietą ziemia-powietrze z rejonów na wschodniej Ukrainie, które są pod kontrolą prorosyjskich separatystów.
Autor: asz//rzw / Źródło: tvn24.pl, Interfax, PAP