Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka nie planują pilnej rozmowy telefonicznej na ten temat - oświadczył w czwartek rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow odnosząc się do informacji o zatrzymaniu na Białorusi Rosjan z grupy Wagnera. Władze Kremla uznały za insynuacje doniesienia o tym, że grupa miała "zdestabilizować sytuację przed wyborami prezydenckimi".
- Moskwa nie ma jeszcze informacji o jakichkolwiek nielegalnych działaniach lub planach zdestabilizowania sytuacji przez zatrzymanych na Białorusi obywateli rosyjskich - powiedział w czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, cytowany przez agencję RIA Nowosti.
- Dziś nasz ambasador komunikuje się z MSZ i kolegami w Mińsku, więc mamy nadzieję, że w wyniku tych rozmów, a także poprzez kanały komunikacji między służbami specjalnymi, otrzymamy wyczerpujące informacje o tym, co się stało. Oczywiście oczekujemy, że prawa zatrzymanych obywateli rosyjskich będą w pełni przestrzegane - dodał Pieskow.
Rzecznik nazwał "insynuacjami" doniesienia, że Rosja mogła wysłać kogoś na Białoruś w celu zdestabilizowania sytuacji. - Rosja i Białoruś to państwo związkowe, sojusznicy, najbliżsi partnerzy, więc oczywiście o czymś takim nie może być mowy. Ale ten incydent z zatrzymaniem Rosjan wymaga wyjaśnienia. Mamy nadzieję, że otrzymamy informacje, które pomogą to zrozumieć - powiedział Pieskow, cytowany przez dziennik "Kommiersant".
- Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka nie planują pilnej rozmowy telefonicznej na ten temat - oświadczył rzecznik rosyjskiego prezydenta. Dmitrij Pieskow zaprzeczył również informacjom, które pojawiły się wcześniej, że wśród zatrzymanych są obywatele Ukrainy. Podkreślił, że wszyscy zatrzymani są Rosjanami.
Pilna narada
Białoruska agencja państwowa BiełTA przekazała w środę, że siły bezpieczeństwa Białorusi i milicyjny OMON zatrzymały w nocy w pobliżu Mińska 32 rosyjskich obywateli, członków prywatnej firmy wojskowej, nazywanej grupą Wagnera. Agencja opublikowała też listę z ich nazwiskami i danymi paszportowymi.
"Zatrzymani bojownicy mieli za zadanie zdestabilizować sytuację w kraju przed wyborami prezydenckimi, które odbędą się 9 sierpnia" – przekazała BiełTA. Podała, że w sumie na terytorium Białorusi przybyło około 200 Rosjan.
W środę Alaksandr Łukaszenka zwołał w trybie pilnym posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. - Patrzę na reakcję Rosjan. Oni już, usprawiedliwiając się, twierdzą, że prawie sami ich tu przywieźliśmy. Oczywiście, muszą jakoś uzasadnić swoje brudne zamiary. Dlatego bardzo chciałbym prosić, aby w tej sytuacji i w związku z tym faktem, wszystko było szczere i uczciwe. Jeśli są to obywatele Rosji, bo jak rozumiem, byli przesłuchiwani, to konieczne jest niezwłoczne skontaktowanie się z odpowiednimi strukturami Federacji Rosyjskiej w celu wyjaśnienia, co się dzieje - mówił wówczas Łukaszenka, cytowany przez agencję BiełTA.
Źródło: RIA Nowosti, Komiersant, belta.by
Źródło zdjęcia głównego: NVO/Wikimedia CC BY 2.0